Ile godzin poświęcił pan na odwiedziny lapidariów w obu miastach?
To trzy lata mojej pracy, od rozpoczęcia badań do publikacji. Każdy taki artefakt...Artefakt, czyli?...
Taki obiekt nazywamy artefaktem, ponieważ ma zarówno wartość historyczną, jak i artystyczną. Każdą taką płytę się ogląda, jeśli jest taka potrzeba, to także czyści, żeby dotrzeć do napisu, potem dokładnie mierzy i wykonuje dokumentację fotograficzną zarówno całej płyty jak i szczegółów.Ciężko z tych płyt cokolwiek odczytać, nawet znając język niemiecki. Dla mnie to przysłowiowe chińskie znaczki...
Najpierw trzeba dokonać transkrypcji, czyli ówcześnie używany alfabet zapisać przy pomocy alfabetu współczesnego, a dopiero potem przetłumaczyć, najczęściej z łaciny i niemieckiego, ale niemieckiego sprzed wieków, który znacznie różni się od obecnie używanego języka. Dopiero wtedy rezultat trafia na łamy książki.Z którą warto byłoby pójść na takie lapidarium, by przy tej pomocy odczytać to, co jest napisane na płaskorzeźbach.
Można poczytać, dostrzec szczegóły ujęte w książce, herby, symbolikę, zapoznać się z informacjami o tych ludziach. Często poza tymi tablicami nie ma żadnych innych śladów ich bytności na ziemi. O ich życiu możemy poczytać tylko na tych tablicach, które są swego rodzaju życiorysem.Ile tablic pan przebadał?
W tej książce jest zawartych 249 sztuk, które opisują życie około 800 osób z obu miejscowości. Generalnie szlachtę i elitę społeczną, tzw. miejski patrycjat.Biednych nie było na coś takiego stać?
Koszt takiej płyty nagrobnej był bardzo wysoki. W ogromnym uproszczeniu, w przeliczeniu na dzisiejsze zarobki, można go szacować na 120 tys. zł. W tamtych czasach nie kupowano sobie samochodów, ale można było kupić płytę nagrobną.A zdarzało się, że ludzie już za życia określali, co ma być na takiej płycie napisane?
Zdarzały się takie sytuacje, bo szlachta miała wysokie mniemanie o sobie. I np. ktoś pisał wiersz o sobie, który miał się znaleźć na płycie. Ale o ostatecznym kształcie decydowali jednak potomni. Za to odpowiednie kwoty na płyty nagrobne zabezpieczano w testamencie i nie można było przeznaczyć tych pieniędzy na coś innego. Co ciekawe, w Bytomiu i Kożuchowie liczba płyt kobiet i mężczyzn jest prawie identyczna, co przeczy stereotypowi, że kobiety w tamtych czasach (XVI-XVIII w.) były niedoceniane i marginalizowane.Dziękuję.