Dodane

  • Kolejne osiedle w śródmieściu

    ns krag
    Kolejna miejska plomba zostanie zagospodarowana. Przy ul. Waryńskiego na dawnej gazowni powstanie osiedle mieszkaniowe z usługami na parterze.

 

Dr Adam Górski"Powiat nowosolski: lapidaria w Bytomiu Odrzańskim i Kożuchowie” – to czwarty zeszyt dziesiątego tomu serii wydawniczej Corpus inscriptionum Poloniae, autorstwa dr. Adama Górskiego, historyka pracującego na co dzień w nowosolskim muzeum. O książce i badaniach z autorem rozmawia Krzysztof Koziołek

Ile godzin poświęcił pan na odwiedziny lapidariów w obu miastach?

To trzy lata mojej pracy, od rozpoczęcia badań do publikacji. Każdy taki artefakt...

Artefakt, czyli?...

Taki obiekt nazywamy artefaktem, ponieważ ma zarówno wartość historyczną, jak i artystyczną. Każdą taką płytę się ogląda, jeśli jest taka potrzeba, to także czyści, żeby dotrzeć do napisu, potem dokładnie mierzy i wykonuje dokumentację fotograficzną zarówno całej płyty jak i szczegółów.

Ciężko z tych płyt cokolwiek odczytać, nawet znając język niemiecki. Dla mnie to przysłowiowe chińskie znaczki...

Najpierw trzeba dokonać transkrypcji, czyli ówcześnie używany alfabet zapisać przy pomocy alfabetu współczesnego, a dopiero potem przetłumaczyć, najczęściej z łaciny i niemieckiego, ale niemieckiego sprzed wieków, który znacznie różni się od obecnie używanego języka. Dopiero wtedy rezultat trafia na łamy książki.

Z którą warto byłoby pójść na takie lapidarium, by przy tej pomocy odczytać to, co jest napisane na płaskorzeźbach.

Można poczytać, dostrzec szczegóły ujęte w książce, herby, symbolikę, zapoznać się z informacjami o tych ludziach. Często poza tymi tablicami nie ma żadnych innych śladów ich bytności na ziemi. O ich życiu możemy poczytać tylko na tych tablicach, które są swego rodzaju życiorysem.

Ile tablic pan przebadał?

W tej książce jest zawartych 249 sztuk, które opisują życie około 800 osób z obu miejscowości. Generalnie szlachtę i elitę społeczną, tzw. miejski patrycjat.

Biednych nie było na coś takiego stać?

Koszt takiej płyty nagrobnej był bardzo wysoki. W ogromnym uproszczeniu, w przeliczeniu na dzisiejsze zarobki, można go szacować na 120 tys. zł. W tamtych czasach nie kupowano sobie samochodów, ale można było kupić płytę nagrobną.

A zdarzało się, że ludzie już za życia określali, co ma być na takiej płycie napisane?

Zdarzały się takie sytuacje, bo szlachta miała wysokie mniemanie o sobie. I np. ktoś pisał wiersz o sobie, który miał się znaleźć na płycie. Ale o ostatecznym kształcie decydowali jednak potomni. Za to odpowiednie kwoty na płyty nagrobne zabezpieczano w testamencie i nie można było przeznaczyć tych pieniędzy na coś innego. Co ciekawe, w Bytomiu i Kożuchowie liczba płyt kobiet i mężczyzn jest prawie identyczna, co przeczy stereotypowi, że kobiety w tamtych czasach (XVI-XVIII w.) były niedoceniane i marginalizowane.
Dziękuję.