Tomasz Makowski w sobotę wieczorem walczył na gali Kampfsport Nacht 3 w Leverkusen. Nasz zawodnik schodził z ringu ze złamanym nosem i pękniętą kością policzkową. Walkę ostatecznie uznano za no contest a to za sprawą pomyłki sędziowskiej dotyczącej liczenia czasu walki w pierwszym starciu
Gala w Leverkusen to jedna z najlepszych gal w Niemczech. Tomka zaprosił tam Bartosz „Paco” Kościelniak, Polak prowadzący w Leverkusen klub Energy Gym, organizator tej gali. Rywalem Makowskiego był 24-letni Bihes Barakat, Syryjczyk walczący pod niemiecką flagą. Zaplanowano trzy rundy po trzy minuty, walka odbywała się w formule k1.
- Od samego początku poszliśmy na totalną wymianę, to była młócka, nie kryję, że to rywal wymusił taki styl tej walki. W pierwszej rundzie dwukrotnie miałem go na deskach, w końcówce rundy upadł po raz drugi, znów był liczony i wtedy liczenie przerwał gong, choć zarówno ja jak i moi sekundanci uważamy, że chyba skrócono tę rundę, ale wszystko zobaczymy jeszcze na materiale wideo - opowiada T. Makowski.
- Szczerze mówiąc myślałem, że po tej pierwszej rundzie już się nie podniesie, strasznie twardy zawodnik, wchodziły mi takie ciosy, po których nie powinien wstać - mówi T. Makowski.
Druga runda niewiele różniła się od pierwszej, totalna wymiana, otwarte starcie, w którym obu zawodnikom przyświecała wyłącznie ofensywa. Tomek nie kryje, że od rywala przyjął kilka ciosów, w tym w newralgiczne miejsce, lewe oko.
Podczas pobytu w Tajlandii Makowski walczył z Konlekiem Sidontry, wtedy otrzymał łokieć na lewe oko. Raz, że ten cios spowodował rozcięcie brwi na całej długości, dwa, że zaczęły się problemy z tym okiem. - Przy niemal każdym, najlżejszym treningowym uderzeniu w lewy łuk brwiowy pojawiała się krew w oku. Dlatego pobyt w Polsce chcę trochę przedłużyć właśnie z powodu oka, chcę, żeby zobaczył to specjalista w Poznaniu, żeby to dokładnie zaleczyć - mówił nam w kwietniu Makowski. Po jako takim zaleczeniu urazu „Maku” wrócił do Tajlandii, tam walczył i wydawało się, że oko powróciło do sprawności.
W sobotę jednak efektem kilku ciosów Barakata było pęknięcie kości nosa i kości policzkowej pod lewym okiem. Pod koniec drugiej rundy pojawiły się niepokojące objawy, „Maku” przestał widzieć na to oko. W przerwie między drugą a trzecią rundą Tomek i jego sztab zdecydowali, że nie ma sensu ryzykować poważnej kontuzji i odpuścili wyjście do trzeciego starcia. Walkę przez nokaut techniczny wygrał rywal Makowskiego.
- Jestem na jutro umówiony do specjalisty, to jest to samo oko, z którym miałem już problemy, obawiam się, że może być coś z siatkówką, ale wszystko będzie jasne po wizycie u lekarza - mówił nam w poniedziałek Tomek. - Bo wiesz, te pęknięcia kości to normalna sprawa - podsumował jak na hardkorowca przystało.
Tomkowi życzymy jak najszybszego powrotu do zdrowia. Mamy nadzieję, że za dwa miesiące, kiedy przyjdzie nam go oglądać podczas gali w Nowej Soli, zobaczymy go w pełni zdrowia.
W poniedziałek wieczorem Tomek dał am , że walka uznana została jako "no contest", czyli jakby się w ogóle nie odbyła. - Kiedy po liczeniu leciałem go dobić, sędzia zakończył rundę. Okazało się, że zamiast trzech minut trwała minutę i pięćdziesiąt sekund! - wyjaśnia T. Makowski. Według wstępnych ustaleń sędzia, który podjął decyzję o wcześniejszym zakończeniu rundy został zawieszony na dłuższy czas - takie informacje uzyskał Makowski od organizatorów
Marek Grzelka