Dwie kolejki, sześć meczów, ważnych szczególnie dla walczących o życie Arki i Korony. Arka po środzie i sobocie mogła meldować wykonanie zadania, Koronę z placu boju dwukrotnie znoszono na noszach. I do tego bytomska Odra, której sobotni mecz ze Stilonem na długo zapisze się w pamięci
Za styl punktów nie dają
Arka Nowa Sól
– Tęcza Krosno Odrzańskie 3:0 (1:0)
Bramki: Romański 37’ i 65’, Druciak 90’
Arka: Kokot – Bitner, Rodak, Smolin, Dykta, Romański (84’ Lewandowski), Błaszczak (80’ Świercz), Wilczyński (70’ Czapla), Ajryś (46’ Reus), Miłek, Druciak
Arka w środę podejmowała na własnym stadionie outsidera IV ligi Tęczę Krosno Odrzańskie. Nowosolanie od początku przejęli inicjatywę, ale w akcjach brakowało tempa. Pierwsza bramka padła w 37. minucie, Błaszczak zagrał prostopadłą piłkę w pole karne, Romański przejął futbolówkę i uderzeniem w kierunku dalszego słupka dał prowadzenie Arce. W pierwszej części gry dwukrotnie uderzał Błaszczak, ale w obu przypadkach zabrakło precyzji Druga bramka padła w 65. minucie. Miłek dośrodkował w pole karne, a Romańskiemu zostało już tylko dołożyć „deską” do pustej bramki. W samej końcówce Patryk Czapla zagrał prostopadle do Radosława Druciaka, napastnik Arki „złamał” obrońcę na prawą nogę i ze spokojem posłał piłkę obok golkipera Tęczy. Więcej goli w tym meczu już nie padło.
Co o meczu mówi jego najjaśniejsza postać, czyli Grzegorz Romański? – Musieliśmy w tym meczu zdobyć trzy punkty i udało się. Walczymy do końca, każdy mecz do zakończenia rozgrywek jest dla nas ważny, trzeba wszystko wygrywać i zobaczymy jak to będzie – krótko podsumowuje zawodnik Areczki.
- To oczko, czyli 21 punktów zdobytych na wiosnę, nie gwarantuje nam mimo wszystko utrzymania na tę chwilę. Gra nie była porywająca, przeciwnik postawił mocno na defensywę. Staraliśmy się grać dużo piłką po ziemi, to nam może wychodziło, ale brakowało w tym wszystkim tempa i stąd nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Na szczęście wypunktowaliśmy przeciwnika i cieszymy się z kompletu punktów – mówił Andrzej Sawicki, szkoleniowiec Arki.
Radek królem polowania
Arka Nowa Sól
– Polonia Słubice 3:0 (2:0)
Bramki: Druciak 7’, 22’, 50’ (k)
Arka: Kokot – Smolin, Rodak (ż), Dykta, Bitner, Romański (65’ Miłek), Świercz (57’ Tomczak), Wilczyński (ż)(72’ Czapla), Błaszczak, Reus, Druciak (82’ Ajryś)
Pojedynek z Polonią Arka rozpoczęła z przytupem. W 7’ Romański oddał strzał zza pola karnego, Machnik wybił przed siebie, do piłki dopadł Druciak i pewnym strzałem pokonał bramkarza ze Słubic. „Drut” dał o sobie znać też w 22. minucie, Błaszczak obrócił się z piłką w kierunku bramki, dopadł do niej Druciak i z precyzją godną najwytrawniejszego snookerzysty strzelił na 2:0. W 27. minucie napastnik gości jechał na wślizgu w piątce Jakuba Kokota, ale zabrakło mu centymetrów. W 37. minucie Błaszczak wyszedł sam na sam z Machnikiem, jednak górą okazał się w tym pojedynku bramkarz.
Marzenia Polonistów o punktach w Nowej Soli zostały rozwiane w 50. minucie, kiedy rzut karny po zagraniu ręką obrońcy gości wykorzystał Druciak, kompletując hat-tricka. W 73. minucie niezły strzał z dystansu oddał Bitner, ale bramkarz gości znowu pokazał klasę. Ostatni kwadrans to kilka dobrych okazji nowosolan, próbowali Czapla, Druciak, Tomczak, Miłek, więcej bramek jednak nie padło.
Bytomscy rębacze w dębowym gaju
Odra Bytom Odrzański
– Dąb Przybyszów 3:0 (1:0)
Bramki: Węglarz 20’ i 85’, Kmiećkowiak 48’
Odra: Chyła, Woźnica, Giemza, Czerny (Konsewicz (ż)), Karbowiak (46’ Dziubański), Kmiećkowiak, Kaźmierski, Piotrowski (65’ Wróbel), Skiba, Winiarski (78’ Wołkowski), Węglarz
Odra do przerwy powinna prowadzić 5:0, po przerwie dołożyć kolejnych pięć i po Dębie zostawić wykarczowane i wypalone pole. Ale tego dnia bytomscy drwale źle skalibrowali siekiery.
Początek porywający jak nurt w kałuży, pierwsza akcja to dopiero 17. minuta, Węglarz – Skiba – Winiarski, strzał tego ostatniego i dobra interwencja bramkarza. W 20. minucie w polu karnym faul rywala sprytnie wymusza Piotrowski i jedenastkę na bramkę zamienia Węglarz. A potem bytomski oddział drwali rąbał, ale w drzewa już nie trafiał. 30’ - Winiarski wali siekierą nad drzewem, 39’ - Węglarz wypuszcza siekierę z rąk przed drzewem, 43’ – Winiarski podaje siekierę Piotrowskiemu ten wali tuż nad drzewem, 45’ – Piotrowski przerzuca siekierę nad drwalem z Przybyszowa, Winiarski ją łapie ale uderza nad drzewem. To były akcje sam na sam z drzewem, bez krzaków, bez obrońców przyrody, bez wilków w lesie.
Gdyby w tej połowie, w 35. minucie po rzucie wolnym gości Chyła nie wstawił ręki między siekierę a drzewo, mielibyśmy remis i bytomscy drwale mieliby problem.
Już w 48. minucie było 2:0, Kmiećkowiak tnie z 16 metrów, rykoszet o sęki w polu karnym i Dąb pada po raz drugi. 51. i 64. minuta to dwie próby Skiby, raz Dąb ratuje bramkarz, raz poprzeczka. 65. minuta, genialna interwencja Chyły ratuje Odrę. W 76. Winiarski staje z siekierą na jedenastym metrze, rzuca ją jednak wprost w ręce bramkarza. W końcu Dąb pada po raz trzeci w 85. minucie po solowej siekierezadzie Węglarza, który ostro tnie z kąta.
Gra lepsza niż wynik
Odra Bytom Odrzański
– Stilon Gorzów 1:5 (0:3)
Bramka: Wołkowski 90’
Odra: Chyła (ż), Wożnica, Giemza (ż), Czerny (81’ Jakóbczyk), Karbowiak (38’ Dziubański (ż)), Kmiećkowiak, Kaźmierski, Piotrowski (65’ Wołkowski), Skiba, Winiarski (ż), Węglarz (ż) (56’ Wróbel)
Wiadomo było, że mecz w Bytomiu odbędzie się bez udziału kibiców. Włodarze Odry wpadli jednak na genialny pomysł, by dać możliwość obejrzenia tego meczu swoim kibicom. Każdy, kto przyszedł w sobotę na stadion, wpisywał się na listę porządkowych i otrzymywał plastron ochroniarza. Dzięki temu sobotni mecz w Bytomiu był chyba najlepiej chronionym meczem w historii IV ligi – 84 ochroniarzy a do tego siedem policyjnych busów, kilka radiowozów i kilka aut policyjnych tajnych agentów. Wszystko po to, by ugościć świętujących w Bytomiu Dzień Dziecka kibiców Stilonu, których w świętowaniu wsparli kibice Chrobrego Głogów, w sumie jakieś 150 głów. Kibiców jednak na stadion nie wpuszczono, oglądali mecz zza płotu.
Początek ekipa Wawrowa miała genialny, już w 1. minucie Węglarz zmusił do wysiłku Dłoniaka strzałem z dystansu,w 12. minucie Piotrowski z prawej strony karnego uderzył nieczysto i w bramkę nie trafił. Odpowiedź była brutalna, goście z niczego strzelili bramkę w 14. minucie po akcji duetu Posmyk – Sędziak i strzale tego drugiego. 18.minuta to strzał Skiby z dystansu, niecelny, a w 27. genialną akcję Odry cudem zatrzymał Dłoniak, Skiba do Węglarza, ten obraca się trzema obrońcami, strzela spod kolana, bramkarz Stilonu „zawraca w powietrzu” i zbija piłkę tuż obok słupka. Jednak chwilę potem Sędziak zdobywa bramkę na 0:2, w tym czasie jedna z bram stadionu przewraca się, paru gości próbuje wziąć na huki bytomską ochronę, ale zdecydowana i heroiczna postawa czterech panów z ochrony powoduje, że kibice wracają za płot. W 43. Szałas strzela na 0:3 po przejęciu piłki i strzale zza pola karnego.
Siedem minut po wznowieniu jest 0:4, znów Szałas, znów przechwyt, znów płaski strzał. W 55’ jest 0:5, akcja lewą stroną, zagranie wzdłuż bramki, Posmyk z 4. metra się nie myli.
Bytomianie wykorzystali końcówkę meczu, kiedy gorzowianie byli już chyba po meczu, strzelali Wróbel i Winiarski, aż w końcu ten drugi prawą stroną ciągnie pod linię końcową, dośrodkowuje, piłka spada na długi słupek, gdzie z pierwszej uderza Wołkowski i na dziś jest jedynym piłkarzem IV ligi, który wiosną strzelił bramkę Stilonowi.
Bytomianie nie zasłużyli na tak wysoki łomot, szczególnie pierwsza połowa, choć przegrana 0:3 pokazała potencjał tego zespołu. Zabrakło trochę szczęścia, ale też nie oszukujmy się, na Stilon w tym sezonie nie ma bata (zero porażek, trzy remisy, 22 zwycięstwa) czego potwierdzeniem jest awans gorzowian do III ligi.
Korona w bardzo trudnej sytuacji
Łucznik Strzelce Krajeńskie
– Korona Kożuchów 2:0
Korona Kożuchów
– Piast Czerwieńsk 0:4
Podopieczni Wojciecha Drożdża grali mecze z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, każdy z meczów był na wagę sześciu punktów. W Łuczniku zawsze jest trudno, okazało się, że tym razem ten trud był zbyt ciężki dla Korony. Mógł ten mecz się potoczyć inaczej, jednak rzutu karnego przy 0:2 nie wykorzystał Mikarej, co pozwoliłoby złapać kontakt.
Drugi mecz, z Piastem w Kożuchowie miał jeszcze czarniejszy scenariusz. Już po 10 minutach Przemek Leńczuk, bramkarz Korony opuścił boisko po czerwonej kartce, a w „klatce” stanął zawodnik niebędący bramkarzem. 10 minut później Korona grała w dziewiątkę, tego meczu nie dało się z taką stratą wygrać.
Kożuchowianie są dziś na grożącym spadkiem 13. miejscu, jeśli w III lidze w końcówce nie otrząśnie się Sprotavia, z IV ligi spadną cztery zespoły.
(mati), (maro)