W dotychczasowych 58 meczach między Arką a Chrobrym nasz zespół wygrał tylko 10 razy. Pozostałe wyniki to 24 remisy i 24 porażki nowosolan. W sobotę w meczu derbowym nr 59 nowosolanie odnotowali 25 porażkę.
Arka Nowa Sól - Chrobry Głogów 0:2 (0:0)
Bramki: Ochmański 78’, Molka 89’
Arka: Łoboda - Pojnar, Smolin (68’ Rozynek), Chmielewski, Ilnicki, Kaczmar, Kałużny, Wierzbicki (74’ Walter), Jurak (52’ Lewandowski), Kumczyk, Druciak
Równy z równym
Sobotni mecz wygrał z pewnością zespół trochę lepszy. Arka bardzo długo i umiejętnie się broniła, dobry wynik pogrzebały stałe fragmenty gry w wykonaniu gości.
Pierwsze minuty meczu w wykonaniu nowosolan wyglądały obiecująco. Arka nawiązała z Chrobrym walkę, wydawało się, że piłkarze są zdeterminowani, że chcą w tym meczu zagrać o coś więcej niż punkty. W 7. minucie byliśmy blisko radości, do pełni szczęścia zabrakło... trochę więcej odwagi Kumczyka. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Kumczyk wyskoczył do piłki zbyt asekuracyjnie i nie oddał czystego strzału, gdyby w tym wyjściu w górę było więcej pewności, mielibyśmy sporo radości na stadionie, a ściśle po jednej jego stronie.
Pierwszy strzał rywale oddali w 11 minucie, uderzenie z dystansu pewnie jednak obronił Łoboda. Dwie minuty później na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Pojnar, jednak nie trafił w światło bramki. W odpowiedzi na bramkę Łobody uderzał w 14. minucie Machaj, strzał jednak był niecelny.
W 17. minucie nowosolanie rozgrywali rzut wolny na połowie rywala, dośrodkowanie trafiło na głowę Chmielewskiego, jednak piłka minęła bramkę Zaremby. Minutę później znów z dystansu strzelał Machaj, znów nie trafił. W 20. minucie dobrą wrzutkę Juraka z prawej strony przeciął bramkarz pomarańczowo-czarnych zdejmując piłkę z nosa Pojnarowi. W 23 minucie zza pola karnego uderzył Bukraba, Łoboda strzał obronił. Na kolejną akcję trzeba było czekać 10 minut, w 33. minucie po strzale Molki z prawej strony piłka trafiła w nasz słupek.
Piłkarze Chrobrego nie potrafili znaleźć dogodnej pozycji do tego, by skutecznie zagrozić bramce Łobody. Fakt, oddali w ciągu pierwszych 45 minut kilkanaście strzałów, jednak tylko cztery z nich były celne. Nowosolanie skupili się na zabezpieczeniu tyłów, szans w ofensywie szukali jedynie w sporadycznych kontrach i stałych fragmentach gry. Oddaliśmy tak naprawdę dwa strzały, żaden z nich nie był jednak celny. Niemniej to, co działo się na boisku doskonale odzwierciedlał wynik. Oba zespoły zagrały bardzo równo, najwięcej kotłowało się w środku pola, walczono o każdą piłkę. Goście nie potrafili rozgryźć, w jaki sposób skutecznie rozmontować defensywę Arki, a próbowali na kilka sposobów, i bokami, i prostopadłymi podaniami z drugiej linii i próbami indywidualnymi.
Bramki, które pomogliśmy strzelić
W drugiej odsłonie na początku działo się niewiele więcej, jednak dało się zauważyć, że Chrobry zaczyna dominować. Goście byli niemal w ciągłym natarciu, nowosolanie jednak nie popełniali błędów i utrzymywał się wynik bezbramkowy.
W 47. na bramkę Arki strzelał Niedźwiedź, Łoboda jednak obronił. I była to niemal jedyna sytuacja w pierwszym kwadransie drugiej połowy, w międzyczasie z rzutu wolnego niecelnie strzelał również Niedźwiedź.
Minuty uciekały, a wynik się nie zmieniał. W defensywie Arki wszystko działało idealnie. Groźnie było tylko przy rzutach wolnych na naszej połowie, jak w 66 minucie, kiedy po dośrodkowaniu Molka strzelił głową obok naszej bramki.
W 68 minucie boisko musiał opuścić kontuzjowany Smolin. Jak pokazały kolejne minuty, brak Smolina okazał się chyba kluczowy dla wyniku meczu.
Już kolejny rzut wolny z naszej połowy zakończył się strzałem głową Michalca, na szczęście piłka minęła bramkę Arki. Warto zaznaczyć, że goście pierwszy rzut rożny w tym meczu rozgrywali w 78. minucie. Najpierw Machaj zagrał z rogu fatalną piłkę, która odbiła się od jednego z naszych piłkarzy i wyszła w pole. Wrzutkę poprawił Niedźwiedź, który zagrał po prostu płaską piłkę w pole karne z lewej strony boiska, niestety trafiła wprost pod nogi Ochmańskiego, który z pierwszej piłki kopnął w stronę bramki, Łoboda był kompletnie zasłonięty i tak oto Chrobry wyszedł na prowadzenie. Zastanawiać może jedynie fakt, że Ochmański stał w naszym polu karnym bez krycia.
Zostało raptem dziesięć minut do końca, Arka starła się o odpowiedź. Najlepszą okazją do zdobycia bramki była akcja z 86. minuty, do piłki zagranej z głębi pola w szesnastkę rywala doszedł Druciak, strzelił z 13 metrów z powietrza, jednak strzał był za mocny i piłka powędrowała nad poprzeczką.
Kolejny rzut rożny w wykonaniu głogowian dał im drugiego gola. Zamieszanie po wrzutce w naszym polu bramkowym, piłka trafia w słupek, wychodzi w boisko, doskakuje do niej przytomnie Molka i tracimy drugiego gola.
Nie taki diabeł straszny
Arka nie chciała dać się Chrobremu ograć. I przez kawał meczu stawiała zacięty opór. Zabrakło trochę przytomności przy rzutach rożnych, po których straciliśmy oba gole, jednak te bramki nie były wyrazem finezji głogowian, lecz wynikiem chwilowej dekoncentracji. I tak głupio stracone gole, po tak wyrównanym meczu, bolą chyba zespół najbardziej.
Trzeba też przyznać, że potencjalny kandydat do awansu nie pokazał w tym meczu szału. Zagrał co najwyżej przyzwoicie, w wielu sytuacjach głogowianie robili straszne błędy. Były momenty, kiedy goście nie trafiali w bramkę jakby specjalnie. Głogowianom do zespołu klasowego wyraźnie brakuje, i śmiem powiedzieć, że dzisiejszy Chrobry gra słabiej niż ten sprzed roku czy dwóch lat.
W następnej kolejce Arka będzie miała pauzę, nie zagra zaplanowanego wcześniej meczu w Oleśnicy, ponieważ rywal wycofał się z rozgrywek. Tę kolejkę jednak będziemy śledzić z emocjami, bowiem wyniki meczów mogą wydatnie wpłynąć na to, na którym miejscu znajdzie się nasz zespół po 15 kolejkach, czyli po rundzie jesiennej. Interesują Arkę na pewno porażki Lechii Dzierżoniów i Orła Międzyrzecz, te zespoły w wypadku wygranych przeskoczyłyby Arkę w tabeli.
Grono łebskich ludzi wymyśliło, że jesienią nasi ligowcy zagrają dwa mecze wiosenne, w wypadku Arki to wyjazd do Żar i mecz u siebie z Celulozą. To, czy mecze dojdą do skutku zależy od jednego gościa, a na imię mu listopad.
Jeszcze jedno pomeczowe spostrzeżenie. Dawno nie było w Nowej Soli meczu, który tak klimatem przypominałby to, co na stadionie działo się lata temu. Mecz o 11.00, dużo kibiców, jak za starych, dobrych czasów.
Marek Grzelka