Dodane

  • Kolejne osiedle w śródmieściu

    ns krag
    Kolejna miejska plomba zostanie zagospodarowana. Przy ul. Waryńskiego na dawnej gazowni powstanie osiedle mieszkaniowe z usługami na parterze.

 

Dziewczynka poślizgnęła się na placu zabaw na owocach z pobliskich drzew owocowych, a potem twarzą wpadła w krzaki. Skończyło się na pięciu szwach i gromach na Nowosolską Spółdzielnię Mieszkaniową, która zarządza terenem wypadku Do zdarzenia doszło w niedzielę 27 lipca ok. godziny 19.30 wieczorem. 5-letnia Sara, która była na placu z mamą i babcią, biegała z innymi dziećmi. Cieszyła się, że rodzice pozwolili jej zostać na dworze trochę dłużej. W pewnym momencie pobiegła w stronę drzewek owocowych, które rosną w bezpośrednim sąsiedztwie piaskownicy na placu zabaw, między blokami przy ul. 22 lipca.
Poślizgnęła się na leżących pod nimi śliwkach i wpadła w pobliskie krzaki. Na jednej z gałęzi rozcięła powiekę. Polała się krew. Rodzice szybko zabrali dziewczynkę do szpitala.
Tam lekarz założył jej pięć szwów. - Nawet nie chę myśleć, co by było, gdyby zejść kilka centymetrów niżej... - denerwuje się Eugeniusz Królikowski, dziadek Sary.
Rodzice i dziadkowie dziewczynki twierdzą, że plac zabaw, na którym doszło do wypadku, nie jest dostosowany do zabawy dla kilkuletnich dzieci. „Powodem urazu są niepowycinane i niepozabezpieczane drzewa oraz krzewy, nieuprzątnięty teren zabaw (mianowicie: opadłe i pogniłe śliwki, a także połamane, zalegające na ziemi gałęzie)” - napisali rodzice w piśmie skierowanym do Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej w Nowej Soli, która jest zarządcą kilku budynków przy ul. 22 lipca w Nowym Miasteczku, w których łącznie mieszka ponad 300 osób.
Pismo dostarczono do Eugeniusza Tatarynowicza, który w imieniu NSM administruje tymi budynkami i terenem między nimi. Ten uważa, że w zakresie zgłaszania problemów mieszkańców robi co może, czyli „przekazuje to dalej, do władz NSM”. - To pierwszy taki przypadek, że stało się u nas coś tak poważnego. Sprawa na pewno zostanie wyjaśniona – zapewnia E. Tatarynowicz.
Plac zabaw w Nowym Miasteczku odwiedziłem w ub. środę. Znajduje się między blokami, w zasadzie w samym sercu osiedla. Jest nieogrodzony, w bezpośrednim sąsiedztwie piaskownicy rośnie kilka drzew owocowych. Rodzice denerwują się, że taka sytuacja jest niedopuszczalna. - Widział pan kiedyś drzewa owocowe na jakimś placu zabaw? - pyta jedna ze zbulwersowanych matek. - Dzieci biegają po tych owocach, biorą je do rąk i do ust, a przecież do tych słodkości lecą osy i pszczoły. Przed chwilą jedna z nich ugryzła córkę w piaskownicy. Te drzewa trzeba wyciąć! - dodaje zbulwersowana kobieta.
Dziadek Sary nie może opanować nerwów. - Już tyle razy chodziliśmy do administratora, ale on tylko się uśmiecha. Można mówić jak do ściany - grzmi mężczyzna. - Tu wreszcie trzeba coś zacząć robić! Nie popuścimy tym razem...
Hieronim Miśko, z-ca prezesa Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej tłumaczy, że drzewka owocowe nie są częścią placu zabaw: - Oczywiście zarządzamy całym terenem, ale placem dla dzieci jest miejsce, w którym znajdują się urządzenia zabawowe. Drzewa rosną bliżej bloków i to trzeba zaliczyć do terenów zielonych, o które na nasze zlecenie dba firma – tłumaczy z-ca prezesa NSM.
- Ale przecież drzewa stoją w bezpośrednim sąsiedztwie piaskownicy, a owoce z nich zagrażają dzieciom, które mogą się na nich poślizgnąć. Drzew nie można wyciąć? - dopytuję.
- To nie jest taka prosta sprawa. Mamy np. taką interpretację, że drzewko owocowe nie wymaga zgody na wycięcie, ale jak któregoś razu chcieliśmy takie drzewo wyciąć, to się okazało, że nie można, bo jest to drzewo ozdobne. W ten sposób koło się zamyka.... - mówi H. Miśko.
Rodzice od spółdzielni chcą pieniędzy w ramach rekompensaty za uszczerbek na zdrowiu.
„Domagamy się odszkodowania w wysokości 6.000 zł” - napisali w opisie wypadku, który trafił do szefostwa spółdzielni.
- Trzeba to zdarzenie traktować jako nieszczęśliwy wypadek. Niemniej, do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie. Jeśli ubezpieczyciel uzna, że było to nasze zaniedbanie, to na pewno odszkodowanie zostanie wypłacone, ale to oczywiście ubezpieczyciel wyliczy, w jakiej kwocie – mówi wiceprezes NSM. Zapewnia, że sprawa nie zostanie zbagatelizowana.
Do tematu wrócimy.


Mariusz Pojnar