MODRZYCA Rolnicy z Modrzycy skarżą się, że oset i chwasty z pól Franciszka Gorzelanego rozsiewają się na ich uprawy. F. Gorzelany nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że pola uprawia zgodnie z normami unijnymi
- Ten człowiek nie daje nam normalnie żyć – skarżą się mieszkańcy gminy Otyń. Wokół osoby Franciszka Gorzelanego zrobiło się głośno na łamach prasy za sprawą śmierdzących składowisk na polach w Modrzycy i przy przepompowni w Bobrownikach. Tymczasem nasi czytelnicy zaalarmowali nas o kolejnych problemach. - Jego pole zamiast prosem zarośnięte jest ostem. On sobie z tego nic nie robi, więc wszystko rozsiewa się na nasze uprawy. Oset to roślina wieloletnia, trudno ją wyplewić – mówi Lech Górski. - Bez dodatkowych oprysków nie mam szans się z tym problemem uporać – przyznaje.
Wraz z rolnikami jedziemy na ich pola, które sąsiadują z działką F. Gorzelanego. Z daleka w oczy rzucają się przekwitnięte pąki ostu, trudno dostrzec tam proso. - Tu nie ma czego zbierać, ani siana, ani zboża. Z tego chleba nie będzie – uważa L. Górski. Zarośnięte pola sąsiada to największa bolączka ekologicznych rolników. - Musiałem część siana przeznaczyć na spalenie. Przez oset do niczego innego się nie nadaje – mówi Bogusław Szablowski. - Koło pola Gorzelanego mam łąkę. Przy granicy pomiędzy koniczyną i trawą pojawia się coraz więcej ostu. To uprawa ekologiczna, więc nie mogę pryskać – wyjaśnia rolnik z Modrzycy. - Trzeba będzie się kosą tego pozbyć. Czy się uda? Nie wiadomo – załamuje ręce Wioleta Firszt, córka pana Bogusława.
W fabryce pod chmurką, tak mówią o pracy na roli mieszkańcy Modrzycy, wszystko uzależnione jest od pogody. Jeśli pogoda nie dopisze, to walka z chwastami na polach spełźnie na niczym. - Wiele razy zwracaliśmy uwagę F. Gorzelanemu, ale z nim nie da się rozmawiać – twierdzą rolnicy.
Dla F. Gorzelanego argumenty rolników są nieuzasadnione. Jak twierdzi, niedawno jego pola były kontrolowane i o żadnych uchybieniach nie było mowy. - Mam uprawę ekologiczną, więc nie mogę pryskać. Jeśli bym to zrobił, to odebraliby mi dotację. Przy ekologicznych uprawach chwasty to norma – twierdzi pan Franciszek. - Za kilka dni problemu nie będzie, bo skoszę pole – zapowiada. To, co uda się zebrać, zostanie przeznaczone na paszę dla koni.
Rolnicy jednak nie chcą bezczynnie patrzeć, jak ich pola zarastają ostami. Pomocy szukali m.in. w zielonogórskim oddziale Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. - Zajmiemy się tą sprawą. Wyślemy inspektów z Biura Kontroli, którzy przygotują raport. Na razie nie chciałbym przesądzać, co będzie dalej. Poczekajmy na wyniki kontroli – mówi Andrzej Kapla, zastępca dyrektora Oddziału Regionalnego ARiMR w Zielonej Górze.
Do tematu wrócimy.
Anna Rybarczyk