Pasją Bartłomieja Ficnera, studenta Politechniki Wrocławskiej, jest elektronika, z którą potrafi czynić cuda. W swoim dorobku ma m.in. - uwaga uczniowie - elektroniczną ściągę czy tzw. „FicCopter”, który przystosowany jest do robienia zdjęć i nagrywania z powietrza
„Jestem „Ficu”, rocznik 93 (…) Podczas gdy koledzy latali za „gałą” niczym typowy Seba, ja biegałem ze swoimi kablami. Nie było urządzenia, którego nie rozkręciłem przed zabawą" - pisze w swoim stylu Bartłomiej Ficner na swojej stronie internetowej www.ficu.eu.
Jego największym hobby jest elektronika, z którą – jak sam mówi – można zrobić wszystko.
- Nie wiem, kiedy to się zaczęło, od kiedy tylko pamiętam, to się tym interesowałem. Przygoda z elektroniką cyfrową rozpoczęła się chyba osiem lat temu, wtedy zacząłem poznawać mikroprocesory i niedługo później zacząłem pisać proste programy – wspomina mieszkaniec Lubieszowa.
Zainteresowania B. Ficnera zaważyły na jego wyborze studiów, mój rozmówca studiuje elektronikę na Politechnice Wrocławskiej. Mając już na koncie kilka projektów elektronicznych stwierdził, że sobie poradzi. - Po dwóch latach studiowania tak naprawdę niczego nowego się nie nauczyłem w tej dziedzinie. Dopiero na trzecim roku powinniśmy zająć się jakimiś konkretami ściśle związanymi z elektroniką, również praktyczną – mówi B. Ficner.
Elektroniczna ściąga
Bartka Ficnera znam od wczesnych lat i już wtedy cechowała go – nazwijmy to – pomysłowość. W czasach gimnazjum zrobił elektroniczną ściągę, którą umieszczał często w piórniku. - Pozwalała na zapisanie kilku tysięcy znaków, które pokazywały się na wyświetlaczu LCD, sterowanie odbywało się przy pomocy długopisu z wbudowanym nadajnikiem. Piórnik domyślnie wyświetlał godzinę, a dopiero po wciśnięciu przycisku pojawiał się tekst. W ten sposób połączyłem przyjemne z pożytecznym – tłumaczy mechanizm swojego wynalazku 21-latek.
Innym razem zrobił układ, który zdalnie odpalał jego skuter. Urządzenie miało moduł bluetooth, który komunikował się ze smartfonem, odpowiednio przygotowana aplikacja pozwalała na zdalne odpalanie silnika, wyłączanie go, trąbienie oraz miganie światłami. - Układ w skuterze dodatkowo był tak zabezpieczony, że bez braku kluczyka jazda nie byłaby możliwa pomimo tego, że silnik pracował – tłumaczy student PWr.
Kiedy przeprowadzał się do Wrocławia, wiedział, że będzie miał tam mały serwer. Skoro miał trochę wolnych zasobów, uruchomił na nim monitoring, dołożył swoją elektronikę i dostaje maila ze zdjęciem osoby, która... dzwoni do drzwi.
Projektów Bartka jest więcej, są to np. lokalizator GPS/GSM, elektroniczna kartka urodzinowa czy zasilacz laboratoryjny. - Któregoś roku wymyśliłem sobie przed Bożym Narodzeniem, żeby lampki na choince przed domem migały w rytm muzyki, dodatkowo mogłem nimi sterować z internetu.
Dron, a raczej „multiwirnikowiec”
Przed miesiącem byłem na meczu Arki Nowa Sól z Łucznikiem Strzelce Krajeńskie. W drugiej połowie nad głowami piłkarzy zaczęła latać pewna maszyna. Kibice zachowywali się różnie – jedni się śmiali, drudzy nie bez przerażenia między sobą szemrali, że to może wysłannicy naszych wschodnich sąsiadów wysłali swoje minisamolociki zwiadowcze... Na szczęście nic z tych rzeczy. Okazało się, że owa maszyna to dron, a raczej – jak sam precyzuje jej autor – „quadrocopter” lub „multiwirnikowiec”. „Ficu” nazwał swoją maszynę „Fic--Copterem”.
- Łucznik wiedział, że „będę latał”, a Arka dopiero się mu przyglądała na meczu. Kibice chwilami byli bardziej skupieni nad tym, co lata w powietrzu, niż na samej grze. Starałem się nie robić zbyt dużego zamieszania, dlatego trzymałem dużą odległość od zawodników – zaznacza B. Ficner.
Na początku „latał” na taniej, aluminiowej ramie, którą kilkakrotnie zdążył uszkodzić, ucząc się prowadzić. Po kilku miesiącach stwierdził, że może w końcu złożyć coś lepszego. Tak się stało i teraz wykorzystuje ramę carbonowo-
-aluminiową, która przystosowana jest do nagrywania z powietrza. - Sam czas budowy pierwszego quadrocoptera zamknął się w trzech tygodniach, z czego większość to czas oczekiwania na przesyłki z zagranicy. Na tę chwilę latanie jest bardzo łatwe i przyjemne, pozycja utrzymywana jest przy pomocy GPS oraz GLONASS, w razie zgubienia zasięgu maszyna sama wróci do miejsca startu i wyląduje – wyjaśnia Bartek.
Połączyć hobby z pracą
- Widziałem, że robisz nim zdjęcia podczas różnych wydarzeń sportowych, nie tylko na tym jednym meczu Arki? - dopytuję. - Jeżeli tylko mam chwilę czasu, to biorę swoje quadro i latam, gdzie tylko się da. Lepsze sceny montuję tworząc krótkie filmiki, które zamieszczam na swoim kanale YouTube. Aktualnie „FicCopter” wyposażony jest w kamerę GoPro, filmy nagrywane są w FullHD, cały czas przesyłany jest obraz z kamery na ziemię, dzięki temu jestem w stanie dokładnie śledzić cel mojego nagrania. Dodatkowo kamera posiada stabilizator, dzięki czemu na nagraniach z powietrza nie widać przechyłów, a filmy wyglądają naprawdę dobrze – podkreśla wynalazca.
Póki co pasja Bartka to hobby. - Zawsze chciałem mieć spalinowe autko RC, a tu całkiem znikąd złożyłem quadrocopter. Podejrzewam, że na jeżdżącego „spaliniaka” też przyjdzie czas. Byłoby całkiem fajnie, gdyby udało się połączyć hobby z pracą i mógłbym zarabiać na sprzęt nagrywając z powietrza – kończy 21-latek.
Mateusz Pojnar