To nie scena z filmu „Młodzi gniewni”, w której młody latynoski uczeń Emilio podrywa Michelle Pfeiffer, a scena z życia gimnazjalisty. Ta historia chociaż wydaje się nieprawdopodobna wydarzyła się naprawdę. W jednej z podnowosolskich szkół, w trakcie lekcji 13-latek powiedział do nauczycielki: „Panią to bym nawet wyru...” I trafił na dywanik do dyrektora.
Tego typu teksty, agresywne i bezczelne zachowania, ale także pobicia, coraz częściej także damsko-damski boks, groźby karalne, znieważanie rówieśników, a nawet sprzedaż środków pirotechnicznych – tego dopuszczają się gimnazjaliści. - Z roku na rok jest coraz gorzej – twierdzi nowosolska policja, która w swoim wewnętrznym żargonie, nieletnich sprawców przestępstw nazywa „nielatami”.
Dziś solo znaczy trio
Statystyki policyjne dotyczące przestępstw popełnianych przez młodzież w wieku gimnazjalnym są przerażające. Od początku roku nowosolscy stróże prawa odnotowali kilkanaście zdarzeń, w których uczestniczyli nieletni. - Trzy kradzieże, pobicia, groźby karalne itd. Lista tych zdarzeń jest spora – twierdzi Anna Szwarczyńska, oficer prasowy nowosolskiej policji.
Byłaby pewnie jeszcze dłuższa, ale nie wszystkie zdarzenia są zgłaszane na policję. Jeżeli problem nie jest do rozwiązania w murach szkoły, dopiero wtedy pedagog informuje stróżów prawa.
Jest grudzień ub. r., jedno z nowosolskich gimnazjów. Na korytarzu między dwoma 14-letnimi uczniami dochodzi do sprzeczki. Umawiają się na „solówkę” po lekcjach. W ciągu dnia jednemu z nich przechodzi ochota na odrobinę boksu. Ale jego „rywal” czeka już pod szkołą z dwójką swoich starszych kolegów (15 l.) i chłopakowi wychodzącemu ze szkoły spuszczają łomot. - To charakterystyczne, że nastolatkowie najmocniej czują się w grupie – wtrąca A. Szwarczyńska.
Rodzic pracuje, nie ma czasu iść do szkoły
Podobne zdarzenie miało miejsce całkiem niedawno w Publicznym Gimnazjum nr 1. Jeden z uczniów dokuczał dziewczynie. Ta o wszystkim doniosła swojemu chłopakowi, który chciał porozmawiać z natrętem. Ten z kolei uznał, że od konwersacji lepsze jest srogie lanie i pobił chłopaka dziewczyny, której wcześniej dokuczał. Do dziś ma spotkania ze szkolnym pedagogiem.
Anna Stanisławska, jedna z dwóch pedagogów zatrudnionych w PG nr 1: - Młodzież, z którą mam kontakt, jest pogubiona i nieszczęśliwa. Teraz jest jej trudniej niż jeszcze kilka lat temu. Dorośli są często zabiegani, zapracowani i nie mają czasu żeby rozmawiać ze swoimi dziećmi.
Potwierdza to Paweł Juckiewicz, dyrektor szkoły. Przyznaje że zdarzają się rodzice, którzy przez trzy lata edukacji dziecka w gimnazjum ani razu nie pojawiają się w szkole na wywiadówkach: - Przykro o tym mówić, ale tak jest.
Robert Michalak, rodzic gimnazjalisty: - Ostatnio złapałem się za głowę gdy nauczycielka była strasznie zdziwiona i zaskoczona, że zainteresowałem się ocenami syna. Powiedziała, że jestem pierwszym rodzicem od dawna, który przyszedł do niej porozmawiać.
Kiedyś bano się woźnego, a dziś...
Coraz częściej za bardziej agresywną płeć uznawane są dziewczyny. Poruszaliśmy już ten problem w październiku ubiegłego roku w artykule „Dziewczyny się biją, czyli agresja w spódnicy”. Co od tamtej pory się zmieniło? - Niewiele. Na pewno nie jest lepiej. I nie zawsze kończy się na szarpaniu za włosy...- podkreśla A. Szwarczyńska. Naszej rozmowie przysłuchują się dwa inni policjanci.
Jeden z nich z blisko 20-letni stażem: - Nie będzie lepiej dopóki nie zmieni się system. W dużej mierze winni są rodzice. Młodzież zna swoje prawa, ale nie zna obowiązków. Szkole odebrano praktycznie wszystkie narzędzie do egzekwowania tych obowiązków. Jak dyrektor szkoły potrafi kierować szkołą twardą ręką, to jeszcze to jakoś wygląda. Inaczej jest problem. Jak ja chodziłem do szkoły, baliśmy się woźnego, a dziś... - rozkłada ręce policjant
Skrzynka na... papierki po cukierkach
W walce z przemocą nieletnich miały pomóc niebieskie skrzynki, które zawisły na korytarzach nowosolskich szkół w 2007 r. Do nich uczniowie mieli wrzucać karteczki z anonimowymi wiadomościami np. o dilerach narkotykowych i pobiciach na terenie szkoły. Na pomysł wprowadzenia skrzynek wpadł wiceprzewodniczący rady miasta Andrzej Petreczko. Przekonywał, że w innych miastach, takich Włocławek czy Gorzów Wlkp. pomysł się sprawdził.
Jak to zostało przyjęte przez nowosolskich uczniów? - W większości trafiają tam nieprzydatne nam karteczki albo... papierki po cukierkach. Anonimowość pozwoliła im na pisanie bzdur - podkreśla A. Szwarczyńska.
Jeden z naszych rozmówców podaje taką definicję „bohaterstwa” w gimnazjach:
- Doszło do tego, że nieletni zabierany ze szkoły radiowozem po godzinie staje się bohaterem, bo interesuje się nim policja, w oczach swoich rówieśników staje się „twardzielem”.
Mariusz Pojnar