Obchodząc liczne rocznice związane z historią naszego kraju, regionu i miasta staramy się kultywować pamięć o wydarzeniach, które w odczuciu narodu i lokalnych społeczności służą kształtowaniu narodowej i regionalnej tożsamości. Obchody i uroczystości rocznicowe na przestrzeni ostatnich lat uległy przemianom zarówno liczebnym jak i gatunkowym.
Przemiany polityczne i zmiana spojrzenia na historię, których świadkami jesteśmy od 20 lat w naturalny sposób sprawiły, że dziś staramy się czcić inne wydarzenia niż przed laty. Rocznicowe obchody narzucone nam przez system państwa totalitarnego zostały naturalnie zniesione (np. Manifestu PKWN – 22 lipca, Ludowego Wojska Polskiego – 12 października czy Rewolucji Październikowej), inne natomiast zapomniane. Wśród tych ostatnich niestety znalazły się takie, które na zapomnienie nie zasługują. Martyrologia Polaków i w zależności od sytuacji politycznej także Żydów w czasie II wojny światowej zajmowała w kanonie PRL-owskich obchodów rocznicowych poczesne miejsce. Także we współczesnej Polsce pamięć o ofiarach tej wojny jest pielęgnowana. Niestety, w Nowej Soli od wielu lat nie pamięta się już o tym, że w naszym mieście, do 1945 r. – Neusalz, okropności tamtej wojny też miały miejsce. Okazją do przypomnienia tej historii jest, przypadająca w styczniu, 65 rocznica likwidacji filii obozu koncentracyjnego Gross - Rosen w Neusalz.
Powstanie obozu
Wiedza na temat obozu w Neusalz jest nadal niewielka, są to głównie relacje byłych więźniów i kilka dokumentów zgromadzonych niegdyś przez Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Ostatnio nowych informacji dostarczyła przejmująca książka Ann Kirschner, Listy z pudełka. Sekret mojej mamy, w której opisy życia w obozie pojawiły się na kilku stronach.
W listopadzie 1939 r. przy fabryce nici Gruschwitz zorganizowano obóz pracy dla Polaków. Byli to głównie mieszkańcy Wielkopolski, których skierowały do miasta niemieckie urzędy pracy. W zakrojonej na szeroką skalę akcji Niemcy wywozili w głąb III Rzeszy setki tysięcy Polaków, którzy mieli w zakładach pracy i w rolnictwie wspomagać wysiłek wojenny hitlerowskiego państwa. Skierowani na tzw. roboty do Niemiec, którzy trafiali do miast i zakładów pracy, przebywali najczęściej w zorganizowanych do tego celu obozach o różnym stopniu nadzoru. Po zakończeniu dnia roboczego mogli się cieszyć względną swobodą ruchu. W Nowej Soli od 1939 r. funkcjonowało kilka takich obozów. Jedną z pierwszych Polek, które trafiły do obozu w fabryce nici była Helena Wesołowska:
W listopadzie 1939 r. po obowiązkowym zgłoszeniu się w niemieckim urzędzie pracy w tzw. Arbeitsamcie w Lesznie zostałam wywieziona do Nowej Soli. Transport, którym jechałam składał się z samych dziewcząt około 100 osób w wieku od 14 do 20 lat, które pochodziły z Leszna, Rawicza oraz Gostynia.
Po przyjeździe do Nowej Soli umieszczono nas w budynku fabrycznym należącym do zakładów Gruschwitza, w którym kwaterowały już inne robotnice z Polski. W budynku tym mieszkałyśmy około jednego roku. Następnie przeniesiono nas do specjalnie wybudowanych baraków po drugiej stronie obecnej ul. Wrocławskiej. Zatrudniano nas od samego początku na dwie zmiany. Dniówka robocza wynosiła od 10 do 12 godzin. Sama praca była bardzo ciężka, gdyż robotnicom polskim wyznaczano stanowiska najbardziej wyczerpujące i szkodliwe dla zdrowia. Trudno było mówić o przestrzeganiu warunków sanitarnych i bezpieczeństwa pracy. Często zdarzały się wypadki wśród nas zatrudnionych przy maszynach.
Miejscem zakwaterowania Polek był teren obecnego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 przy ul. Wrocławskiej. Na ten cel wykorzystano przedwojenne obiekty, należące do hitlerowskiej organizacji RAD – Reichsarbeitsdienst (Służba Pracy Rzeszy). Był to właściwie obóz dla młodzieży niemieckiej, która w ramach RAD odbywała obowiązkową, półroczną służbę na rzecz państwa. W czasie II wojny światowej organizacja stała się służbą pomocniczą armii niemieckiej. W budynkach przy ul. Wrocławskiej mieściła się stołówka, sale wykładowe, niewielkie warsztaty oraz internat. Na terenie sportowym obozu wzniesiono później kilka drewnianych baraków dla polskich robotników przymusowych.
Rozwój obozu nastąpił wraz ze skierowaniem do fabryki nici robotników pochodzenia żydowskiego na początku 1942 r. Obóz pracy przymusowej dla Żydów tzw. Zwangsarbeiterslager für Juden został oddzielony od terenu, na którym przebywali wcześniej polscy robotnicy.
Według różnych relacji, na dzisiejszym boisku ZSP nr 2 i częściowo na terenie Przedszkola nr 9 wzniesionych zostało od 9 do 14 drewnianych baraków. Teren obozu ogrodzono i pilnie strzeżono, gdyż robotnicy żydowscy podlegali ścisłemu nadzorowi w pracy i na terenie zakwaterowania. Początkowo obóz podporządkowany był tzw. Organizacji Schmelta.
Organizacja Schmelta
Jesienią 1940 r. rozkazem szefa SS Heinricha Himmlera powołana została Organizacja do Spraw Zatrudnienia Obcej Siły Roboczej, a specjalnym pełnomocnikiem do spraw Zatrudnienia Obcych Narodowości na Górnym Śląsku mianowano SS- Oberführera Albrechta Schmelta. Kierowana przez niego organizacja przejęła całkowitą kontrolę nad zatrudnieniem ludności żydowskiej, tworząc system obozów pracy. Obozy powstały najczęściej obok fabryk, w których produkowano materiały wojenne lub prowadzono produkcję o znaczeniu strategicznym. Minimum czasu pracy w obozach wynosiło 10 godzin dziennie. Ustalona stawka 3,5 marki dziennie za niewolniczą pracę jednego pracownika przynosiła korzyści zarówno organizacji, jak i pracodawcom (Żydzi pracowali tylko za wyżywienie). Metody pozyskiwania Żydów do obozów Organizacji Schmelt były brutalne, a obowiązek ten scedowano na Żydowskie Rady Starszych w wielu miastach na Górnym i Dolnym Śląsku. W połowie 1943 r. organizacja zatrudniała już ponad 50 000 żydowskich robotników przymusowych w 160 obozach. Decyzja o likwidacji obozów zapadła jesienią 1943 r. Proces likwidacji Organizacji Schmelt nadzorowany był przez szefa referatu żydowskiego Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy Adolfa Eichmanna do połowy 1944 roku. Obozy Organizacji zostały wchłonięte przez system obozów koncentracyjnych KL Gross- -Rosen i KL Auschwitz.
Życie w obozie
Początkowo w obozie przebywało około 400 młodych kobiet w wieku od 13 do 24 lat z terenów Górnego Śląska, m.in. z Sosnowca i Będzina. Później liczba wzrosła do 800 osób.
Z listów Rózi (Rajzl) i Blimy Garncarz do młodszej siostry Sali (więźniarki obozów w Geppersdorf, Blechhammer i Schatzlar) dowiadujemy się, że kobiety w Nowej Soli nie posiadały początkowo obozowej odzieży i nosiły na sobie ubranie, jakie miały w momencie deportacji ze Śląska – letnie sukienki, piżamy, a na nogach pantofle, kapcie lub bez obuwia. Wszystko to sprawiało, że w hali fabrycznej panowała surrealistyczna atmosfera. Kobiety zatrudnione były na kilku wydziałach fabryki nici. Nadzorowane były przez strażniczki zakładowe i nieliczną obsadę SS. Początkowo w obozie funkcjonowała poczta i część kobiet korespondowała z rodzinami pozostałymi na Śląsku. Organizowano także rozrywki i praktyki religijne dla kobiet. Starszą obozową była aktorka Mitzi Mehler, zwana „Blond Wenus”, która miała wpływ na Niemców i dzięki temu mogła bronić najmłodsze i najsłabsze kobiety, organizując dla nich dodatkowe porcje jedzenia i czas na odpoczynek. Ograniczoną pomoc otrzymywały także ze strony Polek. Żydówki były bardzo wycieńczone fizycznie i niedożywione. Z uwagi na ich stan zdrowia i okropne warunki bytowania pomagaliśmy im pomimo terroru dając żywność – wspomina Maria Pluta. Za udzielanie pomocy kobietom z obozu żydowskiego ukaranych zostało kilka Polek, które wywieziono do obozów koncentracyjnych w Ravensbrück i Auschwitz.
Życie w obozie uległo pogorszeniu z końcem 1943 r., kiedy obóz w Nowej Soli podporządkowano administracji obozu koncentracyjnego KL Gross-Rosen. Pierwszą zmianą, którą odczuły więźniarki była wymiana obsady strażników obozowych. Stanowiło ją około 50 kobiet niemieckich, pracownic fabryki nici, które zgłosiły się na ochotnika do nowej pracy. Skierowano je na dwumiesięczne szkolenie do kobiecego obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Później, już w mundurach SS, pojawiły się ponownie w fabryce – SS-manka, która doprowadzała Żydówki do pracy nie rozstawała się z pejczem. Niejednokrotnie widziałam jak w czasie powrotu z pracy Żydówki zbierały obierki po ziemniakach i za to były bite. Komendantką obozu została SS-Lagerführer Pache. Pojawiły się także charakterystyczne dla obozów koncentracyjnych praktyki selekcji więźniów. Kobiety nago stawały przed komisją SS-manów, która oceniała stan zdrowia mierząc klatkę piersiową, uda, sprawdzając mięśnie i stan uzębienia. Następnie znakowane były literami: A – najsilniejsze, B – przeciętne i C – co oznaczało transport do Auschwitz. Stan zdrowia więźniarek musiał być opłakany, skoro w ostatnim dniu selekcji złagodzono jej rygory, obawiając się utraty większości więźniarek, które były niezbędne do utrzymania produkcji w fabryce. W 1944 r. zorganizowano przy obozie prowizoryczną służbę medyczną. Ponad osiem miesięcy w nowosolskim obozie spędziła Jadwiga Lenartowicz. Aresztowana w styczniu 1944 r. w Łodzi polska lekarka trafiła najpierw do KL Ravensbrück, później do KL Gross-Rosen, a następnie w czerwcu do Nowej Soli. Lenartowicz mieszkała z dwiema więźniarkami – Żydówkami: Estera była dentystką, a druga młodsza - Hania była pielęgniarką. Zajmowały dwupokojowy barak – pierwszy wejściowy pokój przeznaczony był na wizyty pacjentów, a drugi pełnił funkcję sypialni. Do czasu ewakuacji obozu pełniła funkcję lekarza obozowego (jej wspomnienia z tego czasu spisała córka Barbara Rylko--Bauer).
Ewakuacja obozu – Marsz śmierci
Wraz ze zbliżaniem się wojsk radzieckich do granic przedwojennych Polski, hitlerowcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję zacierania śladów zbrodniczej działalności. W większości obozów przeprowadzane były selekcje i masowe egzekucje więźniów chorych i niezdolnych do pracy. Pozostałych więźniów ewakuowano w głąb Niemiec do innych obozów. Ewakuacja odbywała się warunkach niezwykle ciężkiej zimy 1944/1945. Ponieważ transport kołowy i kolejowy zarezerwowany był dla wojska, ewakuacja obozów koncentracyjnych najczęściej przybierała formę wielokilometrowych marszów. Nazwano je marszami śmierci, gdyż śmiertelność więźniów była bardzo wielka. Tym samym ewakuacja stała się także formą eksterminacji dokonywanej przez towarzyszących więźniom strażników, którzy jej trudy musieli także znosić. Śmierć z głodu, wycieńczenia, wychłodzenia i od kul SS-manów zbierała podczas marszów obfite żniwo.
Pierwsze zarządzenia o ewakuacji obozu w Nowej Soli wydano 17 stycznia 1945 r., jednak z podjęciem akcji zwlekano. W tym samym czasie wśród więźniarek pojawiły się plotki o wysyłaniu ich do obozu w Auschwitz, co ze zrozumiałych powodów wywołało popłoch. Część kobiet przebywała w obozie od blisko trzech lat. Niektóre na ścianach baraków i kawałkach papieru pisały pożegnalne słowa. Świadkowie i badacze podają rozbieżne daty ewakuacji obozu w Nowej Soli. Uformowane w trzech grupach kolumny kobiet wyruszały z miasta prawdopodobnie między 22 a 30 stycznia 1945 r. Oficjalnie podaje się datę 26 stycznia [ M. Gilbert]. Pilnowane początkowo przez strażników obozowych, później przez inne formacje SS i Wehrmachtu, więźniarki skierowane zostały bocznymi drogami w kierunku zachodnim. Trasa marszu wiodła przez Nowogród Bobrzański (29 stycznia), Łęknicę (1 lutego), Bautzen (28 lutego), Cinovec (4 marca), Mariánské Lázně (7 marca), Weiden (10 marca) do obozu koncentracyjnego we Flossenbürgu (11 marca) na terenie Bawarii. W marsz trwający 42 dni o długości około 400 km wyruszyło z Nowej Soli około 1000 więźniarek. Do miejsca przeznaczenia dotarło około 200 (szacunki M. Gilberta). Ponad tysiącowi kobiet kazano maszerować pod strażą niewielkiego oddziału SS. Nawet sami strażnicy wydawali się dostrzegać bezsens tej ponurej parady. Kobiety szły kolumną, po pięć w szeregu wiejskimi drogami. Codziennie pokonywały od 35 do 50 km. Każda dostała dwa bochenki chleba, ale te szybko się skończyły. Strażnicy przestali się troszczyć o zachowanie dyscypliny. Kobiety codziennie umierały; upadały i zastygały w bezruchu. Wędrowały przez dwa miesiące, w coraz mniejszej grupie. Marsz odbywał się głównie drogami bocznymi nie tylko ze względu na zajęcie głównych arterii komunikacyjnych przez wojsko, ale także w celu ukrycia przed mieszkańcami ewakuacji więźniarek. Z relacji kobiet, które przeszły drogę wiemy, że ludność udzielała im pomocy, głównie na terenie Czech, gdzie często spały w stajniach i pustych stodołach.
Pobyt we Flossenbürgu ocalałych z „marszu śmierci” kobiet nie trwał długo. W obozie wybuchła epidemia tyfusu i rozpoczęto ewakuację części więźniów. 19 marca kobiety załadowano do wagonów towarowych (często po 100 osób do jednego) i wysłano do obozu koncentracyjnego w Bergen-Belsen na terenie Dolnej Saksonii. Transport przybył na miejsce 24 marca i trafił także na epidemię tyfusu i gorączkowe zacieranie śladów zbrodni dokonanych przez SS. Nie wiadomo jaka liczba więźniarek z obozu w Nowej Soli przetrwała drogę na północ Niemieć. Tyfus i dokonywane codziennie egzekucje pochłonęły tysiące więźniów tego obozu. 15 kwietnia do Bergen-Belsen dotarły wojska brytyjskie. Od początku próbowano powstrzymać epidemię tyfusu paląc większość baraków obozowych. Jednak skala problemu przerosła siły Anglików, którzy nie byli w stanie pomóc kilkunastu tysiącom wyzwolonych więźniów. Tylko do końca kwietnia 1945 r. zmarło 9000 osób, dalsze 4000 zmarło do końca czerwca. Ci, którzy przeżyli, pozostawili świadectwo ogromu hitlerowskich zbrodni i bezradności wyzwolicieli. Wśród nich były także więźniarki z Nowej Soli – siostry Garncarz oraz Jadwiga Lenartowicz. Tę ostatnią ominęła podróż do Bergen-Belsen, gdyż jako lekarza skierowano ją do Mehltheuer - filii obozu Ravensbrück, gdzie doczekała wyzwolenia przez armię amerykańską.
Pamięć
Ślady funkcjonowania w czasie wojny w Nowej Soli filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen zostały zatarte prawdopodobnie zaraz po ewakuacji w końcu stycznia 1945 r. Polacy przybyli wiosną tego roku do miasta widzieli tylko kilka drewnianych baraków. Pierwsze świadectwo o obozie pracy dla Polek i obozie dla kobiet żydowskich dali powracający do Polski robotnicy przymusowi, którzy wojnę spędzili w Nowej Soli. Były wśród nich także polskie pracownice z tego obozu. Kilka z nich osiadło po wojnie w Nowej Soli, np. Helena Wesołowska. Śledztwa w sprawie obozu prowadziły władze amerykańskie i polskie w latach 40. i 50., przesłuchując ocalałych z „marszu śmierci”. Informacja o obozie pojawiła się w oficjalnych informatorach o miejscach martyrologii na terenie obecnej Polski. Zaraz po wojnie wśród polskich osadników w Nowej Soli chodziła pogłoska, że nadal na terenie miasta przebywają i ukrywają się Niemki, które były w fabryce Gruschwitza strażniczkami. Czy informacja ta dotyczyła strażniczek obozowych, czy straży przemysłowej tego nie wiadomo. Jedna z niepotwierdzonych wersji mówiła, że niektóre z kobiet niemieckich w celu uniknięcia odpowiedzialności wychodziły nawet za mąż za Polaków. Do odpowiedzialności za czyny popełnione w czasie wojny w Nowej Soli nie postawiono przed sądem jednak nikogo.
Pamięć o obozie postanowiono uczcić dopiero w 1987 r. 10 kwietnia na budynku dyrekcji NFN „Odra”, w obecności wojewody zielonogórskiego Zbyszka Piwońskiego, Przewodniczącego Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich – Hieronima Szczegóły, przedstawicieli organizacji kombatanckich oraz dyrekcji i pracowników fabryki nici odsłonięta została pamiątkowa tablica z napisem „Pamięci kobiet polskich i innych narodowości męczonych i wymordowanych w tutejszej filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w latach 1944-1945. Załoga Nowosolskiej Fabryki Nici „Odra” w Nowej Soli. Kwiecień 1987”. Fundatorem tablicy była fabryka, natomiast patronat nad miejscem pamięci narodowej sprawować mieli uczniowie szkoły średniej im. Marii Dąbrowskiej (dziś ZSP nr 2). Uroczystości odsłonięcia tablicy towarzyszyła, zorganizowana w zakładowym domu kultury, sesja popularno-naukowa.
Tablica nie przetrwała do dziś, gdyż kilka lat temu padła łupem złodziei. Niestety wraz z nią skradziona została także pamięć !
dr Tomasz Andrzejewski
Dyrektor Muzeum Miejskiego w Nowej Soli
Na podstawie:
Gilbert M., Atlas of the Holocaust, revised and updated, New York 1993.
Kirschner Ann, Listy z pudełka. Sekret mojej mamy, Warszawa 2008.
P. Mnichowski, Nowa Sól. Miejsca Pamięci Narodowej Województwa Zielonogórskiego, Zielona Góra 1987.
Rylko-Bauer B., Lessons about Humanity and Survival from My Mother and from the Holocaust i inne materiały nadesłane do Muzeum Miejskiego przez Barbarę Rylko-Bauer, córkę Jadwigi Lenartowicz.