Po naszym artykule „Po co chorych narażać na koszta?”, który dotykał działalności Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, skontaktowali się z nami kolejni Czytelnicy. Zgłaszają swoje uwagi do pracy tego zespołu.
Jeden z nich to ponad 30-letni nowosolanin (imię i nazwisko do wiadomości redakcji). W 2001 roku miał uraz głowy. Przeszedł leczenie szpitalne. Do dziś narzeka na szumy w lewym uchu, na które praktycznie nie słyszy. - Cały czas mam piski w uchu, coś mi trzeszczy, co praktycznie wyklucza słyszenie na lewe ucho. I to się utrzymuje bez przerwy od 13 lat – mówi nasz Czytelnik. Opowiada, że ma problemy z komunikacją z ludźmi. - Jak ktoś siedzi po lewej stronie, to nie słyszę, co do mnie mówi. Np. jak jadę jako pasażer, to z kierowcą się nie dogadam. Ja w pracy rozmawiałem z klientem, to co chwilę mówiłem: „słucham”, „proszę”, aż rozmowa z wieloma ludźmi w pewnym momencie robiła się niezręczna – dodaje opisując swoje kontakty zawodowe z klientami. Ale nie tylko w pracy ma problemy z komunikacją. - Od partnerki niedawno w prezencie dostałem... słuchawki do telewizora, bo żeby pooglądać jakiś program i wiedzieć o co chodzi, musiałem odkręcać odbiornik bardzo głośno – mówi nowosolanin, który kilka lat temu rozpoczął starania o grupę niepełnosprawności.
W 2011 roku stanął przed lekarze orzecznikiem: Rozpoznanie choroby zasadniczej brzmiało następująco: „Stan po odległym urazie głowy, niedosłuch mieszany po stronie lewej, szum uszny lewostronny”.
Orzeczono mu umiarkowany stopień niepełnosprawności.
„Burczenie pod nosem”
Po dwóch latach ponownie stanął przed Zespołem do. Orzekania o Niepełnosprawności.
- Poważany w cały kraju lekarz z Wrocławia, u którego byłem na badaniach, stwierdził pogorszenie mojego stanu zdrowia. Że krótko mówiąc „mam roztrzaskane” ucho środkowe. Generalnie stwierdził, że to jest nie do wyleczenia, a pani na komisji mnie z tego wyleczyła, bo dała mi stopień lekki - komentuje nasz Czytelnik. Zdenerwowany tym faktem złożył zaskarżenie od tej decyzji w Wojewódzkim Zespołu do Spraw Orzekania o Niepełnopoprawności w Gorzowie Wlkp., który... uchylił zaskarżenie w całości, czyli uznał, że „aktualny stan zdrowia nie uzasadnia zaliczenia jej do lekkiego stopnia niepełnosprawności, ponieważ nie wykazuje ona obniżenia zdolności do wykonywania pracy oraz nie występują u niej ograniczenia w pełnieniu ról społecznych”.
Nasz Czytelnik w kwietniu 2014 roku ponownie stanął na komisji w Nowej Soli. - Wszedłem, mówię „dzień dobry”. W odpowiedzi usłyszałem jakieś burczenie pod nosem. Najpierw mnie zapytano, jakie miałem przeprowadzone badania. Odpowiedziałem, że audiogram. Na co usłyszałem, że pani doktor potrafi czytać. To po co pyta - pomyślałem? Pytała, czy oprócz tego przechodziłem jakieś choroby. Powiedziałem, że pod koniec lat 90. chorowałem na serce. Że z mamą chodziłem do poradni kardiologicznej co dwa, trzy miesiące. Tłumaczyłem, że mama mogłaby więcej powiedzieć, bo ze mną chodziła wtedy do lekarza. A pani doktor zapytała, czy mama jest lekarzem – opowiada nasz Czytelnik.
Finalnie przyznano mu stopień niepełnoprawności lekki o symbolu 03 L 10-N.
Ponownie złożył odwołanie od tej decyzji do Gorzowa, gdzie częściowo uchylono zaskarżone orzeczenie i postawiono tylko symbol 10-N. „Uznano, że schorzenia laryngologiczne o symbolu przyczyny niepełnosprawności 03-L nie uzasadniają zaliczenia strony do stopnia niepełnosprawności.” Czyli stan na dziś jest taki, że nasz Czytelnik ma stopień lekki.
Ta decyzja jest dla niego brzemienna w skutkach. - Straciłem zatrudnienie, obecnie jestem na zasiłku dla bezrobotnych, właśnie przez decyzję tej pani. Nawet nie obejrzała papierów od specjalistów, nie przeczytała ich, tylko przekartkowała. To niepoważne traktowanie pacjenta – denerwuje się nas Czytelnik. Głosów o sposobie traktowania pacjentów przez lekarzy - ich niegrzecznego zachowania i opryskliwość podczas rozmów, jest dużo więcej. - Dokładamy starań, aby osoby orzekane były obsługiwane w sposób kulturalny, a orzecznicy oceniali stan zdrowia z poszanowaniem godności pacjenta. Jeśli zdarzy się, że zachowanie lekarza urąga zasadom dobrego współżycia społecznego, to proszę taką sytuację zgłaszać na bieżąco podczas posiedzenia – mówi Łukasz Kasprzyk, kierownik Powiatowego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności, którego poprosiliśmy o wyjaśnienia w opisanym przypadku.
Niekonsekwencja orzeczników
Zapytaliśmy, czy osoba, która praktycznie nie słyszy na lewe ucho, jest lekko niepełnosprawna. - Jako przewodniczącemu zespołu, który nie bierze udziału w decyzjach podejmowanych przez skład orzekający, a organizuje pracę administracyjno-biurową urzędu, trudno mi odpowiadać na tak zadane pytanie. Aby nie być posądzonym o uchylanie się od odpowiedzi, odsyłam do obowiązujących przepisów - jeśli chodzi o choroby słuchu kwalifikujące do przyznania stopnia niepełnosprawności, to lekarz - zgodnie z 32, ust. 1, pkt 3 rozporządzenia Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej z dnia 15 lipca 2003 r. w sprawie orzekania o niepełnosprawności i stopniu niepełnosprawności (Dz.U. nr 139, poz. 1328, ze zm.) - przy orzekaniu tego typu schorzeń bierze się pod uwagę: „głuchoniemotę, głuchotę lub obustronne upośledzenie słuchu niepoprawiające się w wystarczającym stopniu po zastosowaniu aparatu słuchowego lub implantu ślimakowego”. Biorąc więc pod uwagę kryteria czysto medyczne odpowiedź na pytanie „Czy osoba, która praktycznie nie słyszy na lewe ucho, jest lekko niepełnosprawna? „powinna brzmieć: nie, taka osoba nie jest niepełnosprawna (przepis rozporządzenia mówi wyraźnie o głuchocie lub obustronnym upośledzeniu słuchu, a Czytelnik wskazuje, że „praktycznie nie słyszy na lewe ucho”) - odpowiada Ł. Kasprzyk przypominając jednocześnie, że „orzeczenie uwzględnia nie tylko stricte medyczne naruszenie sprawności organizmu wywołane posiadanymi schorzeniami, ale również to, jak orzekana osoba funkcjonuje w swoim środowisku, pracy, w danym wieku, przy posiadanym wykształceniu, wykonując określony zawód, rolę społeczną, itp”. - Decyzja powinna po prostu uwzględniać również pozamedyczne ograniczenia występujące w egzystencji i uczestnictwie w różnych aspektach życia osoby orzekanej - komentuje Ł. Kasprzyk.
- Skąd taka niekonsekwencja u orzeczników, skoro w 2011 r. nasz rozmówca miał stopień umiarkowany, a jego stan zdrowia się nie poprawił, a wręcz przeciwnie pogorszył, to dlaczego najpierw zabrano mu stopień niepełnoprawności całkowicie, a teraz przywrócono lekki? - zapytaliśmy kierownika Kasprzyka.
- Nie komentuję decyzji składów orzekających z powodów, które przytoczyłem odpowiadając na wcześniejsze pytanie - ucina Ł. Kasprzyk.
Mariusz Pojnar