Dodane

  • Kolejne osiedle w śródmieściu

    ns krag
    Kolejna miejska plomba zostanie zagospodarowana. Przy ul. Waryńskiego na dawnej gazowni powstanie osiedle mieszkaniowe z usługami na parterze.

 

Niezrealizowana obietnica premiera Tuska sprzed pięciu lat przetrzebia portfele rencistów i emerytów. To oni stali się głównymi ofiarami ściągania telewizyjnych długów za abonament.

 

W minionym tygodniu przyszła do redakcji mocno zapłakana nowosolanka. Od progu widać było, że jest roztrzęsiona. Prosiła o rozmowę. - Premier powiedział, żeby nie płacić, bo to haracz, a ja teraz mam wezwanie do zapłaty 1700 zł. Jak ja mam to zrobić z moją emeryturą? – z żalem, dosyć chaotycznie mówiła kobieta.
Po chwili zaczęła od początku. Opowiedziała, że kiedy premier w telewizji oznajmił, żeby nie płacić abonamentu radiowo-telewizyjnego, to ona go posłuchała. Płacąc od lat abonament nagle przestała. Umowy nie wypowiedziała. - Przychodziły wezwania do zapłaty i jakieś pisma, żebym zaczęła płacić. Ale nie przejmowałam się tym – przyznaje kobieta, która w głowie cały czas miała wypowiedź premiera Donalda Tuska. Szef rządu w połowie 2008 roku powiedział: - Abonament radiowo-telewizyjny jest archaicznym sposobem finansowania mediów publicznych, haraczem ściąganym z ludzi. Dlatego rząd będzie zabiegał o poparcie prezydenta i opozycji dla jego zniesienia. (...) Nie wyobrażam sobie jednak, aby w finale utrzymać ten niesprawiedliwy, a kosztowny system. (...) Mamy zbyt wiele informacji na temat nieracjonalnego wydawania pieniędzy publicznych, pieniędzy podatnika, jeśli chodzi o media publiczne.
Tusk oznajmił również, że liczy na poparcie w Sejmie i w Senacie, a także na poparcie pana prezydenta dla tej ustawy, która znosi obowiązek abonamentowy wobec emerytów i rencistów. „Z oczywistych względów - także społecznych - szczególnie dla tej grupy dodatkowy ciężar, jakim jest abonament, urąga poczuciu przyzwoitości” – mówił premier.
Te słowa wypowiedziane pięć lat temu pociągnęły za sobą lawinę decyzji głównie starszych płatników abonamentu. Bez wahania z płacenia zrezygnowali. Tak samo zrobiła kobieta, która się do nas zgłosiła. Kilka tygodni temu dostała awizo. Poszła na pocztę je odebrać. Podpisała się dwa razy.
- Zaskoczona byłam, że taka biurokracja. Kopertę wzięłam, a tam dokumenty, że mnie jakaś firma windykacyjna z Bydgoszczy ściga i że mam zapłacić 1700 zł – relacjonuje starsza pani. Nogi jej się ugięły, serce zaczęło szybciej walić. - Byłam roztrzęsiona – przyznaje nowosolanka. Okazało się, że kwota do zapłaty to zaległe abonamenty z kilku lat (18 zł miesięcznie) oraz dodatkowe koszty związane ze ściąganiem długu. Na poczcie kobieta od razu dostała kartkę z adresem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Podpowiedziano jej, że jeśli chce, to może się tam odwołać.
- Tych karteczek na poczcie to bardzo dużo mieli i wszystkim  je dawali – mówi nowosolanka. Zdenerwowana kobieta pobiegała do ZUS-u zapytać, co z jej emeryturą. - Dowiedziałam się, że już w najbliższej wypłacie mam potrącone 400 zł. Jak ja mam przeżyć? Dlaczego nas emerytów ścigają. Mało kto płaci ten abonament, ale z nas najbiedniejszych najłatwiej ściągnąć. W dodatku w tej telewizji niewiele oglądam oprócz „M jak miłość” - żali się starsza pani. Kobieta dowiedziała się, że podobną sytuację mają inni, głównie starsi nowosolanie, czemu właściwie nie można się dziwić, bo to oni z pewnością znajdują się w bazie danych, jako ci, którzy kiedyś abonament płacili.
Uznała, że ostatnią deską ratunku będzie napisanie odwołania, w którym poprosiła o umorzenie długu ze względu na swoją złą sytuację materialną oraz zdrowotną. Za kilka tygodni ma przejść operację.  - Znajoma mi powiedziała, że też napisała podobne odwołanie i nic to nie dało, nawet odpowiedzi nie dostała – oświadcza nowosolanka. Kiedy kupowała w kiosku gazetę, sprzedawca opowiedział jej taką samą historię swojej matki. To samo spotkało mamę pana Roberta. - Też posłuchała słów premiera i przestała płacić. Dziś przyszło jej do zapłaty 1300 zł – opowiada nasz Czytelnik.
Podobnych osób jest dziesiątki, jak nie setki.
Choć sprawa de facto nie wpisuje się w zakres działania Powiatowego Rzecznika Konsumentów, bo nie ma tu relacji konsument-
-przedsiębiorca, a płacenie abonamentu jest świadczeniem publiczno-prawnym czyli wynikającym z ustawy, Katarzyna Kwiatkowska mówi, że trafia do niej z tym problemem wiele osób. - Miałam ich już u siebie około 30. - przyznaje K. Kwiatkowska.
Lawiny osób trafiają także do prawnik Izabeli Bojko. Jednorazowo od 20 do 30 osób podczas dnia szuka porady. - Jedyne, co mogę poradzić tym ludziom, to żeby pisali do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w sprawie rozłożenia lub anulowania zaległości – mówi I. Bojko. 

Monika Owczarek
Mariusz Pojnar