Tomasz Makowski wygrał w poniedziałkowy wieczór kolejną swoją walkę w Tajlandii. Jomhod Sitchangyoon, rywal "Maka", odpłynął w pierwszej rundzie
W poniedziałek późnym wieczorem czasu polskiego dowiedzieliśmy się o zwycięstwie Tomka. Nad ranem "Maku" wysłał nam szczegółowy opis walki z Sitchangyoonem.
Tomek spodziewał się ciężkiej walki, ale kiedy zobaczył, że trener do szatni przynosi mu sześciouncjowe rękawice, czyli najlżejsze, jakie mogą być, wiedział, że czeka go wojna. Zazwyczaj rękawice do sportów walki ważą 10-12 uncji, więc pojedynek na Pchetchbhuncha Stadium był praktycznie na gołe pięści.
Pewny siebie Taj zmusił Tomka do próby jak najszybszego rozstrzygnięcia walki. - Wiedziałem że muszę go trafić pierwszy i po mocnym low-kicku wszedłem mocną serią rękoma, trafiłem! Taj padł, cios był mocny aż poszedł mi nadgarstek, małe rękawice i ręce zatejpowane na kamień zrobiły swoje! Taj wstał był zamroczony i pozostało go tylko wykończyć i tak się stało po ciosach sierpowych w półdystansie padł - opisuje na gorąco "Maku".
Więcej szczegółów tej walki w następnym numerze Tygodnika Krąg.
Marek Grzelka