Teren przy ul. Piłsudskiego, pomiędzy zapleczem Gedii, budynkiem Energetyki a ul. Okrężną, to teren dawnego „kleju”. Wchodząc na plac przed sklepem z farbami nie widać, co kryje wnętrze placu. - Bardzo proszę, żeby ktoś z redakcji przyjechał i zobaczył, co tam się dzieje. Jesteśmy przerażeni, bo młodzież znalazła tam sobie kryjówkę, a to niezwykle niebezpieczne. Jeśli budynki nie zostaną zabezpieczone, to dojdzie do nieszczęścia, jestem tego pewien – zgłosił nam nowosolanin.
Jedziemy we wskazane miejsce. Budynków, o których mowa, rzeczywiście nie widać z ulicy. Wchodząc już nieco głębiej odsłania się krajobraz jak po wojnie. Zrujnowane budynki stoją dookoła placu. Wszystkie zabudowania są w fatalnym stanie. Stropy niebezpiecznie zwisają, belki podpierające sufity wiszą luźno, okien w większości dawno nie ma, a tam gdzie są, to odpadają stare szyby. Trzeba uważać, żeby przed budynkami nie wpaść w głębokie dziury po dawnych kanałach. Czarne jamy nie są niczym zabezpieczone, a wręcz przeciwnie, przypominają zasadzki lekko osłonięte zeschłą trawą i gruzem.
Zdrowy rozsądek podpowiada, żeby ostrożnie poruszać się po placu i z rozwagą stawiać stopy, nie wchodzić też do wnętrz budynków. - Widziała pani, co tam się dzieje. To proszę sobie wyobrazić, że to miejsce spotkań młodzieży. Ukrywają się w ruinach, piją, palą, doskonale się bawią. Rodzice pewnie nie zdają sobie sprawy, jak bardzo ich dzieci igrają z życiem - mówi proszący o anonimowość mężczyzna. Jednocześnie pokazuje tyły willi stojącej przy głównej drodze. - To kolejne miejsce, gdzie młodzież wchodzi – wskazuje duże okna zabite deskami, po których można wejść do środka.
Zaniedbanym terenem zajęła się już straż miejska. - To prywatna działka należąca do miejscowego przedsiębiorcy. Niezabezpieczone budynki stwarzają zagrożenie, dlatego zgłosiliśmy problem inspektorowi nadzoru budowlanego – informuje strażnik Jacek Baranowski. Dodaje, że wniosek w sprawie zagrożenia katastrofą budowlaną na tym terenie trafił również do nowosolskiej prokuratury.
Tomasz Walkowski, mł. insp. nadzoru budowlanego zapewnia, że inspektorzy kilka razu wizytowali teren dawnego „kleju”. Sporządzona została dokładna dokumentacja. Właściciel dostał decyzję inspektoratu nakazującą rozbiórkę zabudowań. Zgodnie z nakazem budynki mają zniknąć w tym roku. Okazuje się jednak, że teren zmienił właściciela. - To niczego nie zmienia, nakaz jest ważny i przechodzi na nowego właściciela – uspokaja T. Walkowski. Jeśli teren nie zostanie uprzątnięty i zabezpieczony, właścicielowi grożą kary i w razie dalszego oporu postępowanie egzekucyjne.
Monika Owczarek