Jan FijołRadni przewagą jednego głosu przyjęli uchwałę w sprawie zaskarżenia przez radę rozporządzenia zastępczego nałożonego przez wojewodę.

Radni już pół roku spierają się o to, czy Jan Fijoł jest radnym, czy nie. Opozycja uważa, że skoro złożył pisemną rezygnację, stracił mandat. Podobnie twierdzi wojewoda lubuski Helena Hatka, która wydała rozporządzenie zastępcze nakazujące wygaszenie mandatu radnego z Siedliska. Z kolei koalicja rządząca utrzymuje, że J. Fijoł miał prawo wycofać rezygnację i nadal jest radnym. Na ub. poniedziałek (13. czerwca) zwołano nadzwyczajną sesję. W programie był tylko jeden punkt w sprawie wniesienia skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na zarządzenie wojewody.
Samo wniesienie skargi przez radę wywołało zdziwienie i negatywne komentarze radnych opozycji. - Myślałem, że takie odwołanie wniesie radny Fijoł, bo ma interes prawny, a nie rada – mówił Stanisław Uriadko, „platformers” z Kożuchowa. Odpowiadał mu przewodniczący Jasrosław Suski: - Rada ma do tego prawo i z niego korzysta.

„Funkcjonariusze partyjni” wykreśleni

Kontrowersję budziła także treść blisko trzystronicowego uzasadnienia skargi. Chodziło o sformułowanie, jakiego J. Fijoł użył już wcześniej w  piśmie do wojewody z 15. lutego, a które znalazło się także w  skardze. Chodziło o nazwanie posła Bogdana Bojkę (PO) i radnego Mirosława Olejniczaka (PSL) „funkcjonariuszami partyjnymi”, którzy wywierali naciski na J. Fijoła, co w efekcie miało mieć bezpośredni wpływ na złożenie przez niego decyzji o zrzeczeniu się mandatu.
Radni opozycji pytali dlaczego, jeżeli zaszły znamiona popełnienia przestępstwa, J. Fijoł nie poinformował o tym organów ścigania: - Skoro były groźby karalne wobec niego, to jest to sprawa dla prokuratury – udowadniał S. Uriadko.
O możliwości wejścia na drogę prawną, ale w odwrotnym kontekście, poinformował za to Mirosław Olejniczak. - Jeżeli rada uzna, że rzeczywiście wpłynąłem na podejmowanie decyzji przez radnego Fijoła, co oczywiście jest nieprawdą, to będę szukał obrony swojego imienia na drodze sądowej – zapowiedział peeselowiec. Ostatecznie z treści uzasadnieni skargi wykreślono zdanie dotyczące okoliczności „w jakich doszło do rozmowy z dwoma funkcjonariuszami partyjnymi”.

Przewodniczący jak policjant

Na sesji gościnnie pojawił się marszałek Józef Zych (PSL), kolega partyjny M. Olejniczaka. Radni opozycji domagali się, żeby jeszcze zanim dojdzie do głosowania, udzielono mu głosu. - Nie mam zamiaru uprawiać polityki. Nie zamierzam opowiadać się także po którejś ze stron i nie mam żadnych intencji poza jednym - żeby wyjaśnić pewne problemy a widzę, że panowie błądzicie. Ja tylko mogę wam pomóc - przekonywał z miejsca dla publiczności zielonogórski poseł, przewodniczący sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej. Na mównicę jednak nie został zaproszony, co wywołało oburzenie radnych opozycji, w tym m. in Tadeusza Gabryelczyka (SLD): - To już zakrawa o brak kultury – skwitował radny. Przewodniczący stał jednak przy swoim. – Zgodnie z literą prawa obrady prowadzi przewodniczący, udziela głosu i sprawuje tzw. policję sesyjną. I w ramach tej policji jest utrzymanie porządku obrad – argumentował J. Suski. J. Zych się zdenerwował: - Zasady odnoszące się do parlamentarzystów, a także pewna kultura, wymagają, że kiedy poseł lub senator poprosi o głos, to powinno mu się go udzielić.
Chwilę po tych słowach starosta Józef Suszyński w imieniu KW Wadima Tyszkiewicza zgłosił wniosek o dziesięciominutową przerwę. Zaraz po nim T. Gabryelczyk zgłosił wniosek odwrotny, o nieprzerywanie sesji i dopuszczenie do głosu J. Zycha. Wniosek starosty nie uzyskał większości a wniosek radnego SLD poparli wszyscy obecni radni, nawet sam J. Suski. - Proszę traktować posłów nie jako wyrzutków, ale osoby, które chcą wam pomóc – skwitował całe zamieszanie J. Zych, który w kilku zdaniach odniósł się do sytuacji zaistniałej w powiecie nowosolskim.

„Nie zastępujmy sądu”

Ostatecznie po ponad półtoragodzinnej debacie przystąpiono do głosowania. Dziesięciu radnych było za złożeniem skargi przez radę (odwoływać się ma także sam radny Fijoł), a dziewięciu przeciw. Wśród nich byli wszyscy radni PO, M. Olejniczak i T. Gabryelczyk. J. Fijoł nie głosował.
- Ani w ordynacji wyborczej, ani w ustawie samorządowej nie jest zapisane takie zdarzenie, do  jakiego doszło u nas. Uchwała rady sankcjonuje wycofanie rezygnacji przez radnego Fijoła. Koalicja stoi na stanowisku, że wycofanie z aktu woli jest skuteczne, pani wojewoda twierdzi, że nie. Nie zastępujmy sądu i nie mówmy, kto łamie prawo – ocenił starosta Józef Suszyński.
I to sąd będzie rozstrzygał w tej sprawie. Dopóki nie zapadną wyroki, w powiecie będziemy mieli do czynienia z „political reality w sprawie Fijoła”, jak określił to jeden z radnych.

Mariusz Pojnar