- Dlaczego ten człowiek jest na wolności, skoro ponosi odpowiedzialność za śmierć „Wojtka” - pytają mieszkańcy Borowa Wielkiego. Prokuratura odpowiada: jest na wolności, bo dostał wyrok w zawieszeniu
Tą śmiercią rok temu przez wiele tygodni żył cały Borów Wielki. Okoliczności zdarzenia, które w efekcie doprowadziło do tragicznego finału, opisaliśmy  w tekście „Sąsiad zabił sąsiada”. Przypomnijmy, we wrześniu ub. roku w jednym z domów w Borowie Wlk. znaleziono zwłoki 40-letniego mężczyzny. Lucjan W. znany we wsi jako „Wojtek”, zmarł z powodu wykrwawienia po dwóch ciosach nożem w okolice pośladków.
Pierwsze dni śledztwa nie dały odpowiedzi na pytanie, co się stało feralnego wieczoru. Szukano i przesłuchiwano uczestników zakrapianej imprezy, po której Lucjana W. ugodzono nożem. Poszukiwano także narzędzia zbrodni. Wreszcie po tygodniu od śmierci „Wojtka” nastąpił przełom. Prokuratura oskarżyła Wojciecha M. (45 l.), sąsiada Lucjana W.  Mężczyzna przyznał się do tego, że między nim a zmarłym doszło do sporu, w efekcie którego wyniknęła szamotanina.
Po dwóch miesiącach śledztwa do sądu wpłynął akt oskarżenia w tej sprawie. Według prokuratorów, feralnego dnia oskarżony z kolegą wieczorem wrócili z pracy do domu. Przed domem spotkali Lucjana W. i jego syna. W czwórkę zaczęli pić alkohol.
Po libacji Wojciech M. z kolegą odprowadzali do domu Lucjana W. Doszło do kłótni, a następnie szarpaniny. Wojciech M. i Lucjan W. byli wobec siebie agresywni i w wyniku przepychanki upadli na ziemię. Ustalono, że kiedy Lucjan W. usiadł na oskarżonym, ten wyciągnął z kieszeni nóż do tapet i dwa razy dźgnął swojego sąsiada w pośladek. Po tym zajściu rozeszli się do domów. Wojciech M. w domu umył nóż z krwi i położył się spać. W międzyczasie pokrzywdzony się wykrwawił.
Tymczasem mieszkańcy Borowa z niedowierzaniem mówią o tym, że sprawca śmierci „Wojtka” jest na wolności.
- Gdzie tu odpowiedzialność karna za ten czyn? „Wojtek” nie żyje, a ten co go zabił, chodzi sobie po wsi jak gdyby nigdy nic – denerwuje się jeden z nich. 
Przypomnijmy, śledczy postawili oskarżonemu zarzut z art. 156 kodeksu karnego paragraf 3, tj. spowodowanie ciężkich obrażeń ciała z nieumyślnym skutkiem w postaci śmierci. Groziło mu od 2 do 12 lat więzienia.
Okazuje się, że sprawca owszem, jest na wolności, ale nie jest tak, że nie poniósł kary za swój czyn.
Jak tłumaczy Łukasz Wojtasik, szef Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli, w procesie, który ruszył pod koniec marca, oskarżony złożył wniosek o samoukaranie, czyli wydanie wyroku bez rozprawy.  - Zaproponował dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat próby i każda ze stron na to przystała – wyjaśnia prok. Ł. Wojtasik.
Jeśli mężczyzna w ciągu pięciu lat popełni jakieś przestępstwo, kara zostanie odwieszona.  Wtedy trafi do więzienia na okres pięciu lat plus tyle, ile zostanie mu zasądzone za przestępstwo, przez które odwieszono mu „zawiasy”.  
Mariusz Pojnar
(maro)