- KGHM złożył deklarację, że jak najszybciej rozpocznie negocjacje z Kanadyjczykami, czego do tej pory nie było – opowiada Wadim Tyszkiewicz

 

- Decyzja polskiego rządu o cofnięciu nam części koncesji na poszukiwanie złóż zachwiała naszą wiarę w ludzi. Mimo to nie poddajemy się – mówił w październiku na konferencji w zielonogórskiej Palmiarni Ross Beaty, prezes wielu światowych firm wydobywczych, w tym Luminy, czyli firmy matki dla kanadyjskiej Miedzi Copper powołanej do prowadzenia badań na terenie Polski.
Przypomnijmy, Kanadyjski koncern prace poszukiwawczo-badawcze złóż miedzi oraz srebra na terenie od Świebodzina do Nowej Soli oraz wokół Bytomia Odrzańskiego i Kotli prowadzi od prawie pięciu lat. Firma szacuje, że teren ten ma potencjał na tyle duży, że po okresie wykonywania próbnych odwiertów i utwierdzeniu się w przekonaniu o dużych zasobach surowców zbudować tutaj kopalnię. Wszystko układało się po ich myśli do lipca tego roku, kiedy to naciski krajowego potentata miedzi KGHM spowodowały, że rząd polski odebrał Miedzi Copper koncesję poszukiwawczą na najbardziej obiecującym terenie – Bytom Odrz. i Kotla.

Pierwsze przełamanie
W ostatnich dniach pojawiło się jednak światełko w tunelu, które może zwiastować przełamanie impasu. W urzędzie marszałkowskim do jednego stołu z: marszałek Elżbietą Polak, jej zastępcą Sławomirem Nowakiem, prezydentem Nowej Soli Wadimem Tyszkiewiczem, burmistrzem Bytomia Odrz. Jackiem Sauterem oraz Januszem Jasińskim, prezesem Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej, do rozmów zasiadł wraz ze swoimi ludźmi Herbert Wirth, prezes zarządu KGHM. – Spotkanie trwało ponad dwie godziny. Jego sukcesem jest to, że żadna ze stron nie wstała i nie trzasnęła drzwiami wychodząc przed końcem. A KGHM złożył deklarację, że jak najszybciej rozpocznie negocjacje z Kanadyjczykami, czego do tej pory nie było – opowiada W. Tyszkiewicz.
- W związku z odebraniem Miedzi Copper koncesji firma wydobywcza mogła dochodzić swoich praw w sądzie, ale skończyłoby się wieloletnim sporem, pełnym rozpraw i apelacji, a nie o to chodzi. Naszą – lubuskich samorządowców i pracodawców, ideą jest, aby ustalić „linię demarkacyjną”, która podzieli sporną koncesję pomiędzy Miedzi Copper i KGHM tak, aby teren Bytomia Odrzańskiego pozostał obszarem potencjalnego wydobycia dla Kanady, a Kotla uzupełniła dolnośląskie zasoby polskiej spółki – komentuje prezydent Nowej Soli.
Lubuszanom de facto nie robi różnicy, kto w ich województwie wybuduje kiedyś kopalnię. Problem zasadza się jednak w tym, że w ciągu najbliższych 50-60 lat na pewno nie zrobi tego KGHM, ponieważ ten w swojej obecnej lokalizacji ma jeszcze do wydobycia około 32 mln ton pewnych złóż i kolejnych 18 mln ton prawdopodobnych, jeszcze nie potwierdzonych. Dodatkowo polska spółka nie sięga do głębokości przekraczających 1500 metrów, a o takich właśnie jest mowa na terenie koncesji Nowa Sól i Bytom Odrzański. Jedyną inwestycją KGHM w lubuskim będzie budowa szybu wentylacyjnego do zasysania powietrza pod Bytomiem. Wobec powyższego szansą na to, by w ciągu najbliższych dziesięciu lat powstała tutaj kopalnia, jest umożliwienie dalszych prac zagranicznemu inwestorowi.

Argumentów brak
Na spotkaniu w urzędzie marszałkowskim padło w kierunku ludzi z KGHM pytanie o to, co nimi powodowało, że do tej pory spółka robiła wszystko, żeby przeszkodzić Miedzi Copper. – Nie usłyszeliśmy na ten temat nic, ani jednego powodu. Prezes Wirth mówił ogólniki, o złożach, o wydobyciu, ale do takiego pytania się nie ustosunkował – relacjonuje W. Tyszkiewcz.
Przewijające się wcześniej w wypowiedziach polityków argumenty za tym, aby pozostawić kwestię wydobycia w rękach KGHM były różne, a każdy z nich w łatwy sposób można obalić. Pierwszy mówił o tym, że skoro państwo polskie w latach 60’ dokonało diagnozy tutejszych złóż, to teraz powinny one być własnością rządowej spółki. Nikt wówczas jednak nie schodził pod ziemię tak głęboko, jak robi to dziś Miedzi Copper, a dwa: KGHM jest spółką akcyjną, a rząd polski ma w niej tylko 31,5 procent udziałów.
Ewentualne wydobycie miedzi w lubuskim nie osłabi pozycji KGHM na świecie i nie wpłynie na ceny surowca, jak próbuje się przekonywać, ponieważ wydobycie w lubuskim może stanowić ledwie 1 procent wydobycia światowego (KGHM stoi na poziomie 3 proc. światowego wydobycia).
Dziś, aby zapewnić odpowiednią dostawę surowca do hut w Głogowie i Legnicy, KGHM musi sprowadzać surowiec z zagranicy, bo sam nie jest w stanie wyprodukować go aż tyle, aby huty wykorzystywały pełnię swoich mocy przerobowych. Jeśli Kanada rozpocznie działalność górniczą w lubuskim, spółka będzie mogła pozyskiwać miedź od Miedzi Copper.
Lumina jest firmą, która bada złoża i część praw do dalszego wykorzystywania swoich odwiertów odsprzedaje, co również podnoszone jest jako argument za tym, aby nie pomagać Kanadyjczykom, bo jest ryzyko, że oni przehandlują lubuskie koncesje innym koncernom. Prawo polskie mówi jednak, że każdy pozostawiony odwiert po pięciu latach przechodzi na własność skarbu państwa, a nawet jeśli rzeczywiście ktoś miałby odkupić część zezwoleń Miedzi Copper, to chyba tylko po to, aby wybudować kopalnię. W jakim innym celu kupować coś, co leży 1500 metrów pod ziemią?

2,2 mld ton do wydobycia
Ernst & Young – światowej renomy firma zajmująca się przeprowadzeniem różnego rodzaju audytów, prześwietliła temat wydobycia miedzi i srebra w województwie lubuskim. Raport przedstawia wiele interesujących danych. Obecnie Polska zajmuje szóste miejsce pod względem liczby zdiagnozowanych złóż miedzi oraz miejsce dziesiąte pod względem ich wydobycia. Nie tylko po to, aby awansować w tym drugim rankingu, ale też aby przynajmniej utrzymać się na bieżącym poziomie już w perspektywie do roku 2018 potrzebne będzie zainwestowanie w sektor górnictwa miedziowego 20-30 mld zł. W pojedynkę Polska nie jest w stanie tego zrobić.
Audyt potwierdza, że złoża w lubuskim znajdują się na głębokościach przekraczających 1500 metrów, gdzie nie sięga technologia KGHM, jak również, że Miedzi Copper chciałoby zainwestować tutaj blisko 13 mld zł. Kanada oczywiście nie daje gwarancji, ale bardzo dużą szansę, że wybuduje kopalnię, a rejon nowosolski stanie się drugimi Polkowicami czy Lubinem. Szacuje się, że pod ziemią na terenie spornej koncesji znajduje się 2,2 mld ton miedzi (w tym 9,3 mln ton czystej miedzi) oraz 54 tys. ton srebra.
Działalność zagranicznego inwestora wiąże się z ogromnymi wpływami podatków do skarbu państwa. Już w obecnej fazie inwestycyjnej może to być 171 mln zł rocznie, a w fazie operacyjnej, czyli po wybudowaniu kopalni, z tytułu podatku od kopalin Miedzi Copper rocznie do budżetu Polski dokładałby 1 mld 300 mln zł. Ponadto sektor górniczy w lubuskim bezpośrednio przy kopalni i pośrednio przy wszystkich dziedzinach towarzyszących jest w stanie wygenerować łącznie około 8,5 tys. miejsc pracy.
Artur Lawrenc